niedziela, 6 października 2024

Blindead 23 - Vanishing (2024)

 

Wrażenie pierwsze, to przede wszystkim że mało. Mało materiału, gdyż nie ukrywam oczekiwałem longa, a dostałem mini - tak przez własne niedopatrzenie, bądź niedokładne wczytywanie się w njusy (możliwe możliwe) czekałem ja na format albumowy. Trzy numery pod rozszerzonym szyldem na znak zapowiedzi wkrótce powrotu w klasycznym płytowym wydaniu, jak przystało ekipie traktującej fana mega poważnie, a nie jak to obecnie coraz częściej ma miejsce, gdy muzyk-artysta zaspokaja apetyt słuchacza seriami singlów. Nie nie nie i kropka. Nawet mini albumy ja traktuje niepoważnie, choć bywa że trafiają się takie, które w tej formie idealnie wyczerpują temat - są zapowiedzią zmiany kierunku, przedstawieniem się ewentualnemu fanowi, tudzież jak w tym bodaj przypadku, wysondowaniem czy w ogóle ekipa po ogromnych zawirowaniach personalnych i startująca w sumie na nowo w nieznanych obiektywnie warunkach, może liczyć na zainteresowanie. Blindead jako marka chyba jednak nie musiało się obawiać zignorowania, bez względu na fakt iż rozczarowali za sprawą Ascension, namieszali pierwej stylistyczną niespójnością dosyć mocno, bowiem byli świetni w formule najstarszej, tej rozwiniętej interesująco i tej zdecydowanie z obecnością Nihila kompletnie duchowo odmiennej. Teraz następuje pierwszy sprawdzian pod szyldem z dwójką i trójką dodaną, a ja dumając jeszcze kilka miesięcy temu w którą stronę będą zmierzać, dzisiaj w sumie wiem niewiele więcej. Trzy numery i trzy numery zasadniczo różne, więc usprawiedliwione jest moje pytanie oraz domniemanie - czy przygotowywany długograj będzie raczej eklektyczny, czy może popularność wyraźna jednego z paczki Haunting-Let Them Speak-Void wyznaczy im główny azymut. W sumie taka rozkmina może być nonsensowna, bowiem szepta się iż w dużym stopniu long jest już w fazie dopieszczania, a nie poszukiwania dla niegoż koncepcji. Jeżeli moje zdanie wrzucone do wora z przekonaniami każdego dla kogo nazwa Blindead jest droga będzie miało znaczenie, to ja jestem jak najbardziej za różnorodnością, zatem chyba nie musze dodawać, iż ta trójca w każdym wymiarze mi siedzi i bezspornie zachęca do oczekiwania nadejścia Blindead w nowych szatach w wielkiej chwale. Wróćcie w tym ciekawym składzie z tej otchłani o której nawijacie w wywiadach i zafundujcie mi pozytywny opad k szczeny!

P.S. Gwoli ścisłości - maksymalnie subiektywnie otwarcie widzę/słyszę jakby ze środka czasu ich funkcjonowania, punkt kulminacyjny to niczym numer z jego początku, a finał jedna część ambientowego eksperymentowania z klimatem,  jedna część faza Absence i jedna zaskakującej akurat ekstremy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj