środa, 9 października 2024

Lee / Lee. Na własne oczy (2023) - Ellen Kuras

 

Potwierdzę i zaprzeczę teraz zarazem. Potwierdzę iż Kate w zasadzie przejmuję bardzo naturalnie dominację i zaprzeczę, że jakoby przejmuje ją na wyłączność, nie pozostawiając miejsca dla innych znanych współcześnie aktorskich twarzy i tym bardziej warsztatowej wprawie speców od wizualnego filmowego dobra. Kate w skórze Elizabeth „Lee” Miller zdaje się jak na możliwości aktorskiego odtworzenia postaci niebywale wyrazista i autentyczna, a wiedza ta nie pochodzi z osobistej autopsji, tylko internetowych komentarzy osób które autentyczną bohaterkę mogły poznać osobiście, bądź kojarzyły ją z opowieści owych. To wielki atut tejże biografii, ale także nim kapitalne role drugoplanowe, że zwrócę uwagę przede wszystkim na kogoś tak interesującego jak Andrea Riseborough - szczególnie, iż wyrasta ona na aktorkę o niesamowicie szerokiej możliwości obsadzania, kiedy spojrzę na ostatnio ją widzianą w tytułowej kreacji w Dla Leslie i obecnie zupełnie od niej odbiegającą u boku Kate Winslet. Brawa gromkie - jej emploi się poszerza, a już i tak dotychczas było imponujące. Ponadto wyróżnię na plus rzecz jasna jeszcze zdjęcia Pawła Edelmana i dodam, iż najsłabszą stroną tego do bólu klasycznego biopicu jest scenariusz - schematyczny, a przez to w konwencji raczej przynudzającej. Przynudzającej bez względu na fakt, że przedstawione wydarzenia raz idylliczne z przedwojennej Francji, dwa wojennej perspektywy tak francuskiej jak brytyjskiej oraz powojennej Europy zachodniej i najbardziej intensywnie wschodniej (wojna od zaplecza i w oku cyklonu), potrafią tak przygnębić, jak poruszyć. Mnie całościowo poruszyło, choć klasycznie szlachetnie, a ja bym to zamiast w palecie zdominowanej przez brudną zieleń, przynajmniej w scenach retrospekcji widział raczej w czerni i bieli (niczym ujęcia fotograficzne bohaterki) oraz bardziej odważnej tonacji artystycznej. Podobno Lee była jeszcze bardziej oryginalna i ekscentryczna (patrz sesja w łazience führera) w rzeczywistości, więc zasłużyła myślę na upamiętnienie bardziej wgryzające się w psychikę i pamięć. 

P.S. Muszę jeszcze zauważyć, bowiem dostrzegłem i poczułem, więc to subiektywnie wartościowe doświadczenie, że nieco Kate we fragmentach robi wrażenie Kate grającej Mery, która dopiero z kolei gra Lee. Pragnę się podzielić tym odczuciem z zapytaniem, czy ono tylko moje maksymalnie subiektywne? Jeśli tak to hmmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj