poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Skunk Anansie - Post Orgasmic Chill (1999)

 

Nie będę ściemniał, że Skunk Anansie ze mną od zawsze po dzisiaj byli i że po wsze czasy mojej ziemskiej egzystencji będą, bowiem nie trafiali aż tak mocno w serducho drzewiej, ani dziś nie stanowią muzycznej inspiracji wyjątkowej, więc nie ma mowy o grubym sentymentalnym przywiązaniu, a tylko raczej poniekąd obowiązkowym sobie zarchiwizowaniu co na początku kwietnia roku 2025 myślę sobie z perspektywy czasu i w perspektywie o tym razem ich trzecim długograju. Myślę że jest ogólnie całkiem spoko, a pośród numerów jakie w Post Orgasmic Chill zostały wklejone szczególnie On My Hotel Tv, The Skanks Heads i mocarny We Don't Need Who You Think You Are zasługują na wytłuszczenie, podkreślając ich bardzo intrygujący charakter ogólny i szczegółowe akcje instrumentalne, rytmiczne czy w tym ostatnim wokalne. Przemawiają one do mnie dzisiaj zdecydowanie intensywniej i silniej wywołują u mnie potrzebę pochwalenia niż te numery, które były promowane klipami i w porozumieniu z wytwórnią, bądź według decyzji wytwórni, tudzież samych muzyków zostały wyodrębnione jako potencjalne hity, jakimi swoją droga jeśli dobrze pamiętam nie zostały. Gdybym miał się pokusić (ok, zrobię to niepoproszony) o doszukanie się powodów dlaczego życzenia powyżej wymienionych jako odpowiedzialnych za takąż decyzję nie zostały wysłuchane, to myślę że były to po prostu kompozycje miałkie, a w przypadku dwóch numerów o quasi balladowym charakterze wręcz songwritersko liche. Za dziwne tym bardziej wybory te uznaję, że znacznie lepszą balladą jest przecież może nie totalnie porywająca, lecz na pewno intrygująca przez użycie nieszablonowej rytmiki perkusyjnej, basowej linii wyrazistej i kapitalne elektroniczne punkty kulminacyjne Good Things Don't Always Come To You, niż wspomniane lichoty (Secretly i You'll Follow Me Down). Nie chcę jednak dawać do zrozumienia, że wszystkie kawałki pozbawione wizualnej powłoki są świetne, ale wydaje mi się iż wszystkie są lepsze od wypchniętych przed szereg - co do I'm Not Afraid mam jedynie wahania. Od jegoż może lepszy jest jednak Lately opakowany fajnym teledyskiem, w klimacie bardzo charakterystycznym dla najtisowego wizualnego anturażu (Black Hole Sun wiadomka kogo i pierwszy z brzegu - Risin' High, naszych ziomków Niemiaszków). To tyle o ile i tyle ile mi się chciało o Post Orgasmic Chill. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz