sobota, 6 czerwca 2015

The Babadook (2014) - Jennifer Kent




Mają niektórzy wybujałą fantazję, że takie historie w ich głowach się legną. :) Często w tym dryfie ku niekontrolowanemu szaleństwu w wyobraźni się zatracają, finalnie przeginając i ostro po bandzie jadąc. Popuściła też te wodze Jennifer Kent, lecz obiektywnie stwierdzając (wznosząc się ponad moją osobistą awersję do przekombinowanych straszaków), nie dopuściła jednak by cel jakim było lęku wywołanie zdominował całkowicie treść fabuły. Jasne, że jak horror to ma wywoływać przerażenie, pozostawiać poczucie dyskomfortu jeszcze co najmniej chwile po napisach końcowych. Jednak strach tylko dla strachu, bez drugiego planu, który chociaż w niewielkim stopniu szare komórki do pracy pobudzi to przynajmniej dla mnie mało atrakcyjna kinowa perspektywa, by zachęcić się do konfrontacji z sugerowaną produkcją. Babadook niezłe recenzje zbierał i z różnych stron przychylne opinie dochodziły. Jak się okazuje po części one zasadne, bo ta vintage'owa w miarę ascetyczna formuła obrazu mogła się spodobać, a nawiązania do klasyki wyraźne, pewien resentyment pobudzać, ale jak już czepić się samej treści bez plastycznej czy produkcyjnej otoczki, to takim pomieszaniem z poplątaniem mocno zajeżdża. Trochę psychologii i sporo fantazjowania w jednym tyglu zmieszane, a efekt sztampowy. Chciałoby się ambitnie, a przez wzgląd na obowiązek straszenia, bo to przecież horror to się nie w pełni udaje. Ta postępująca psychoza bohaterki brakiem snu potęgowana traci intrygujący walor, kiedy opętanie "potworem z szafy" zaczyna dominację przejmować. Niemniej jednak to poprawna próba gatunkowa, a moja jej lustracja przez pryzmat przede wszystkim czystej rozrywki do względnie udanych zaliczona. The Babadook może nie przeraża ale i uśmiechu politowania na gębie nie wywołuje, a to już w stylistyce która z definicji na granicy kiczu egzystuje spora zaleta.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj