poniedziałek, 15 czerwca 2015

Leviafan / Lewiatan (2014) - Andriej Zwiagincew




Mocno zwlekałem z zapoznaniem się z bezpośrednim rywalem Idy w wyścigu o Oscary. Dlatego że taki ze mnie kinoman, po części ograniczony tylko do kinematografii zza oceanu lub najwyżej zachodniej Europy. Przyznaje nie znam niemal zupełnie kina rosyjskiego za wyjątkiem może dosłownie kilku produkcji. Zwiagincew i jego obrazy to dla mnie nowość i dopiero teraz za sprawą Lewiatana poznawana jego twórczość. Na ekranie współczesne oblicze Rosji w lustrze odbite, przynajmniej tej prowincjonalnej i bynajmniej nie w krzywym zwierciadle, a wyraźnie spory wycinek prawdy ukazującej. Tam prostactwo, prywata i bezkarność władzy w nowej konstelacji ustrojowej dominację sprzed lat kontynuuje, to przecież oczywiste, że mentalności przez setki lat kształtowanej, ćwierćwiecze kulawej demokracji nie przebuduje. W starciu zwykłego człowieka z możliwościami przedstawiciela establishmentu, prosty obywatel z kretesem walkę przegrywa. Tu nawet "człowiek z Moskwy" rady nie da, bo władza o ironio przecież od Boga pochodzi i póki jemu się podoba martwić się ona nie musi. Z Bożym błogosławieństwem zatem władza sprawy bierze w swoje ręce, wykorzystując bezdusznie słabości zwykłego ludu. No biednemu to zawsze wiatr w oczy wieje i trudniej szczęście odnaleźć, kiedy to życie pod nogami wciąż nowe dołki kopie. Nie wytrzymuje psychika, w uzależnienia wpędza i kolejne problemy mnoży. Te przeorane bruzdami twarze, opuchnięte alkoholowym nałogiem oczy sugestywnie ten gorzki schemat obnażają. Uciec nie ma dokąd, możliwości niemal do zera ograniczone, szanse rzadkie zatem nie zaskakuje, że bezradność wobec rzeczywistości do żałosnych działań może popychać. Jak nadarzy się okazja to trzeba może spróbować, bez względu na konsekwencje i poniesione ofiary. Niestety z władzą to się kurwa nie zadziera! A jak się ją pod ścianę nieco zagoniło, do małego obsrania zmusiło, to ona tym bardziej groźna. Państwo się wami głupcy zajęło! Szkoda, że ono nic wspólnego z opiekuńczością nie miało. Jeszcze na koniec oprócz tej przygnębiającej puenty, jak sugestywnie w kontekście faktów mowa hierarchy kościelnego zabrzmiała. Przecież Bóg nie w sile, a w prawdzie! Nasz rodzimy filmowy klasyk powiadał, prawda prawdą, ale sprawiedliwość to musi być po naszej stronie. Wiem, nieco ten cytat dla potrzeb tekstu przekształciłem. :)

P.S. Nie rozstrzygnę, Ida czy Lewiatan, bo obydwa obrazy liczne zalety posiadają. Bardzo odmienne w sensie czysto artystycznym, natomiast ich cecha wspólna do merytorycznej istoty sprowadzona. Nią przenikliwa percepcja trudnej rzeczywistości, właściwa dla czasu i miejsca akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj