Dźwięki na pierwszym planie wraz z kolorami przede wszystkim egzotycznego miasta i historie trzech ze sobą powiązanych kobiet, w subtelną mozaikę zależności i społeczno-kulturowych ról. Do obserwacji ich życia - istnienia w powolnym rytmie zmagań z rzeczywistością i nieśmiało w jednym przypadku realizowanych, tudzież w innych zaniechanych w praktyce marzeń o lepszym, nieskrepowanym byciu w odległych od realiów, pozbawionych ciężaru tradycją napędzanych społecznych wymagań miejscach i okolicznościach. Zmysłowy na wielu poziomach orient na całego, wilgotno, parno i duszno, ale poniekąd też i te kulturowe uwarunkowania dość uniwersalnymi się zdają, kierując ku szerszej perspektywie nawet tej konserwatywnie europejskiej. Technicznie jakbym oglądał paradokument w którym scenariusz na bieżąco pisze życie, a reżyser tylko za nim podąża, by kamera nie przegapiła wszystkiego co do zbudowania obrazu uwarunkowań znaczące, posiadając na kurs oddziaływanie jedynie symboliczne. Refleksyjna, uzupełniająca narracja, monologów i dialogów bohaterek ze sobą tyle ile potrzeba, aby się w znaczeniach relacji i kontekstach sytuacji odnaleźć. Mimo tego że to rodzaj subtelnego zapisu chwil z życia, to posiada on przemyślany rytm, w którym snucie opowieści jest istotą przekazu w jakim nic nie jest powiedziane wprost, nic nie jest mocniej na tle czegokolwiek wytłuszczone, więc pozostawia się widzowi przestrzeń i czas na określenie co ważne, ważniejsze, najważniejsze. Ja się w częstych pauzach na zwiechy zastanawiałem, czy ostatnio oglądałem sztukę filmową bardziej odprężającą, pomimo że raczej na mniej niż pół gwizdka byłem w totalnie analityczne rozmyślania zaangażowany. Nie byłem w tym obrazie wewnątrz, przypatrywałem się mu gdzieś z boku, z wyznaczonej przez reżyserkę skrupulatnie perspektywy. Proszę jednak mnie źle nie zrozumieć, bowiem nie angażując się nazbyt mocno, byłem przekonany do zdystansowanej ale jednak więzi z postaciami. Uznaję zatem, że jeśli się wyciszyłem, to spędziłem bardzo produktywnie czas w kinie, podczas seansu oddziałującego na zmysły mało ekscytującą snują z domieszką w finale realizmu magicznego i w drugim planie czułymi figurami męskimi w świecie paradoksalnie zasadniczo patriarchalnym. Mimo że się niemiłosiernie wlecze, to jednak nie przechodzi absolutnie obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz