piątek, 27 czerwca 2025

Radiohead - The Bends (1995)

 

Radiohead rockowy, bez jeszcze kursu na zawiasy, więc i charakter drugiego albumu od przyszłych inny. Wydany przed przełomowym, bowiem wprowadzającym Radiohead na salony związane z największymi muzycznymi nagrodami branżowymi OK Computer, The Bends to po prostu alternatywny rock, podlany dość obficie nostalgicznym sosem. Całkiem zgrabna, chwytliwa mieszanka wpływów sceny britpopowej i art rockowej na pozostałości inspiracji zza oceanu, czyli bardziej szorstkich wioseł - nawet kojarzono swego czasu stylu Yorke'a z manierą Billy'ego Corgana. Krążek potrafiący wcisnąć się w umysł i tam pozostawić ślad po sobie - album wielowarstwowy, ale też mam wrażenie solidnie poukładany. Zagrany tak z zacięciem jak i z serducha, więc każda nuta ma znaczne, a teksty nie przepływają naturalnie gdzieś obok muzyki, a celnie ją dopełniają. Mimo że to nie granie z jakim najsilniej powiąże się Radiohead w przyszłości i zyska przychylność fanów ze względu na gigantycznie istotną kwestię emocjonalną, to z The Bends także czuć podobną siłę oddziaływania, tyle że o innym rodzaju jej zintensyfikowania. Nie będąc wciąż związany z dźwiękami Radiohead tak mocno jak z wieloma innymi wyrazistymi ekipami, przyznaję że momentami to ja nawet nie dziwie się dlaczego kluczowi członkowie Anatehemy tak mocno podkreślali znaczenie w ich dojrzewaniu muzycznym twórczości grupy York'e i Greenwooda. Ja nie tylko się nie dziwię, ja zaczynam momentami rozumieć tą "anathemową" więź, jakiej nie sposób wybaczyć, jeśli na zawsze zostałoby się ze swoimi fascynacjami w metalowej szufladce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj