piątek, 29 kwietnia 2016

Sunnata - Zorya (2016)




Nie będzie jednoznacznej opinii - poskąpię pełnego entuzjazmu i daruję sobie miażdżąca krytykę, bo w moim przekonaniu Sunnata w drugiej odsłonie ani na jedno, ani na drugie nie zapracowała. Ciągną się te numery mozolnie, nie nudzą, ale też nadmiernej ekscytacji nie wzbudzają. Ich konstrukcja niemal w każdym przypadku bliźniacza, oparta na mantrycznej rytmicznej powtarzalności i piekielnym brzmieniowym dole, jaki przygniatające riffy kreują. Główne tematy są uparcie rozwijane z progresywnym zacięciem i jednocześnie sludge'ową topornością. Do tego hipnotyczny, egzotyką pachnący klimat, na swój sposób chwytliwy groove zalatujący przed dwudziestu laty w Seattle produkowaną muzyką. Incydentalnie jakieś quasi drony i natłok wielogłosów, takich wokalnych harmonii z chóralnym zaśpiewem i zabawą efektem echa. To już na Climbing the Colossus w formule niemal bez zmian jakichkolwiek było przerabiane, więc brak pierwiastka zaskoczenia i błysku który by nadał materiałowi waloru wyjątkowości. Mam ambiwalentne w kontaktach z Zorya odczucia, bo czuć że Panowie mają potencjał ogromny, pomysły intrygujące, warsztat spory i zamysł na siebie koherentny, ale ja ciągle (upór maniaka się kłania :)) bardziej skutecznie słyszę ich w tych rejonach gdzie za sprawą The Last Bow jajcarsko rockową rozpierduchę robili. Stwierdzam, że po koniecznej (perturbacje w pierwotnym składzie) zmianie szyldu i poniekąd stylistyki (tu błąd :)) Satellite Beaver odebrał sobie szansę na coś więcej niż tylko status lokalnego lidera undergroundu. Może się mylę, zaryzykować i zakładać się, zatem nie będę, bo przekonania o nieomylności nie mam, jak i Sunnacie dobrze życzę, ale większej kariery pozostając w tej niszy stylistycznej im nie wróżę. Zwyczajnie tam może nie tak ciasno, jak chyba odludnie. Zresztą tam gdzie S.B. był osadzony milionów fanek zrywających koszulki też nie było. :)

P.S. Na żywca, w małym zadymionym klubie prezentacja tych numerów musi być niezwykle osobliwym misterium. Jeśli tylko będzie okazja nie odmówię sobie w nim uczestnictwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj