poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Clawfinger - Deaf Dumb Blind (1993) / Use Your Brain (1995)




Dwa w jednym, czyli o debiucie i dwójce Clawfingera w zbiorowym tekście. Skąd taka oszczędność miejsca na bogu? Nie ma ona nic wspólnego z ewentualnym brakiem szacunku dla każdego z albumów z osobna, idzie wyłącznie o przekonanie, że one bliźniacze, a jedynym wyznacznikiem różnicy poziom intensyfikacji szumu jaki na scenie wywołały. Kiedy Deaf Dumb Blind bez większego echa przeszedł, to już Use Your Brain tuż po premierze wywindował Szwedów do pozycji gwiazd nowoczesnego ciężkiego grania. Single wycięte z całości ze sporą częstotliwością w muzycznych stacjach gościły - z akcentem na ówcześnie jeszcze pełną gębą "muzyczne" MTV. Obrazkami atrakcyjnymi wspierane sprzedaż nakręciły o popularność rosnącą bardzo skutecznie dbając. Niestety jak czas pokazał ona chwilowa i pomimo, że ekipa Zaka Tella szybko ze sceny nie zeszła nagrywając kilka raz względnie lepszych, innym razem słabszych albumów, to jednak żaden z nich siły oddziaływania Use Your Brain nie posiadał. Pytanie się nasuwa czy Clawfinger w 1995 roku wstrzelił się w trend łączenia rytmicznie cedzonej wokalnej ekspresji z quasi industrialem, czy może sam taką modę wykreował. Odpowiedzi stanowczej na nie tutaj nie udzielę, gdyż na teoretyzowanie czasu szkoda. Nie podlega jednak dyskusji, że swoje istotne miejsce w historii rocka znalazł - nie został legendą, bo na taki status oczywiście nie zasłużył, lecz przez ówczesnych młodych zwolenników gitarowych sprzężeń (sam nim byłem :)) z sentymentem jest wspominany. Nie przetrwali Szwedzi próby czasu, a dokładniej mówiąc dźwięki oparte na dosyć prostych strukturach, szablonie rwanych riffów podlanych zimną elektroniką z wokalną siermiężną nawijką nie posiadały potencjału aspirującego do długowieczności. Nie słyszę w tych numerach aranżacyjnego mistrzostwa, bo wszystko co istotne na pierwszym chwytliwym planie jest wysunięte. Wielość odtworzeń nie działa na korzyść kompozycji zwyczajnie odzierając je z głównego waloru bezpośredniego efekciarstwa, stąd też dzisiaj niczego w miarę ekscytującego w nich nie odnajduję. Z perspektywy już dwudziestoletniej postrzegam Clawfingera jako ówcześnie ciekawe zjawisko z nostalgią przez niemal czterdziestolatka wspominane, lecz sporadycznie wyłącznie Deaf Dumb Blind i Use Your Brain odtwarzam usprawiedliwiając się retorycznym pytaniem - kto w średnim wieku z rozrzewnieniem od czasu do czasu nie wraca do szczeniackich dni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj