piątek, 6 stycznia 2017

Puscifer - Conditions of My Parole (2011)




Stosunkowo młoda, bo zaledwie roczna (ograniczona na razie do dwójki i trójki) ma namiętność do twórczości Maynarda, tej pod szyldem Puscifer uskutecznianej. Teraz z perspektywy nie tylko Money Shot, lecz już głębszej zauważam, iż od Conditions of My Parole aranżacje nabrały bardziej rockowego sznytu i przede wszystkim większej dyscypliny formalnej, nie tracąc jednakowoż na eksperymentatorskim zacięciu i nieco przeszarżowanej wizualnej stylizacji. Zwyczajnie zespół w tej formule dojrzał i okrzepł, a efektem oryginalna muzyka z ekscytującym pierwiastkiem nietuzinkowości. Cały koncept oparty jest na płynnym łączeniu syntezatorowych impresji z southern rockiem/country rockiem i po części medytacyjnym klimatem, bogatym pasją wykonawczą i głębokim przeżywaniem kreowanych dźwięków. Największą w moim przekonaniu zaletą tej hybrydy jest wprowadzanie słuchacza w rodzaj transu, podobnego temu jaki ekspresyjny kapłan wywołuje u swoich wiernych słuchaczy. Sytuacji, gdy oni pochłonięci opowieścią, kazaniem tracą nieomal kontakt z otoczeniem, wchodząc w wykreowany świat, udając się w wartościową refleksyjną podróż. Puscifer robi to dzięki instrumentalnemu i wokalnemu lawirowaniu pomiędzy nastrojowym plumkaniem, a gwałtownymi ekspresyjnymi wybuchami w hipnotyzujących zapętleniach z ustawicznym podnoszeniem napięcia. Dostrzegam też pewną zbieżność, zauważam że Maynard James Keenan, tak podobnie jak Mike Patton, to wulkan tryskający kreatywna lawą, który żyje intensywnie i musi tą swoją energię wyrzucać na rożnych muzycznych kierunkach. Dla mnie Puscifer to taki „maynardowski” odpowiednik ”pattonowskiego” Tomahawk. Obydwaj dominując zza syntezatora, otoczeni masą elektronicznych zabawek, są jak nawiedzeni szamani wywołujący odmienne stany świadomości. Chociaż muzyka się różni, to każdy z ich projektów ma w sobie ten zapamiętywalny walor, kojarzony jedynie z produktami ich artystycznego zapału. Tutaj brawa dla Maynarda, w innym miejscu uznania dla Pattona. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj