wtorek, 3 kwietnia 2018

Juno (2007) - Jason Reitman




Kameralna i niebanalna, absolutnie niehisteryczna, chociaż kontrowersyjnego tematu dotykająca, urzekająco ciepła opowieść o “aktywnej seksualnie” nastolatce, która “z nudów” podczas stosunku na fotelu w ciążę zaszła i naturalnie przed koniecznością dokonania dorosłych wyborów stanęła. Podjęcia decyzji: a) przeprowadzenia zabiegu usunięcia, b) urodzenia i wychowania, c) urodzenia i przekazania dzieciaka odpowiedzialnym, kochającym przybranym rodzicom, którzy sami z różnych powodów nie mogą spłodzić własnego. Wybiera zuchwała, pyskata, ogólnie charakterna jak diabli jednak niezwykle sympatyczna w swej bezpośredniej postawie młodociana mamusia opcję trzecią, ale po drodze decyzje niezależne od niej sprawę nieco komplikują. Co nie jest przecież zaskoczeniem! Nic nie jest łatwe, kiedy wiele osób zaangażowanych, a emocje powiązane z wymagającą sytuacją duże. Tyle że akurat wokół niej, w najbliższym otoczeniu ludzie wyrozumiali, otwarci i opiekuńczy, to i wszystko względnie dobrze się kończy. Niby happy end temat zamyka ale taki przyziemny, zwyczajny a przez to przekonująco autentyczny, z puentą o której można dyskutować ale nie można jej odmówić wartości. Tylko spokój nas uratuje, trzeźwe spojrzenie na sytuacje i naturalne rodzinne wsparcie. Każdy ma prawo błędy popełniać, tym bardziej kiedy hormony buzują i rozsądku nie zawsze wystarcza. Mały lecz błyskotliwy komediodramat młody Reitman nakręcił, cudny wizualnie, ze spasowaną doskonale oprawą muzyczną, znakomitymi pełnymi znaczącego sarkazmu i dystansu dialogami, kapitalnie napisanymi i odegranymi bohaterami oraz wreszcie, albo bardziej przede wszystkim z niezwykle mądrą treścią podaną w dodatku atrakcyjnie i sugestywnie. Od lat oglądając systematycznie kolejne filmy Jasona Reitmana twierdzę, że ma mój rówieśnik niezwykły talent do ambitnego, ale nieprzeszarżowanego kina, a on od ponad dekady wciąż systematycznie tą tezę udowadnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj