środa, 8 sierpnia 2018

Yves Saint Laurent (2014) - Jalil Lespert




Pełna powaga, ani grama przesady, może jedynie ciut poniżej dostrzeżecie, gdy o tej (już nie jestem w stanie policzyć, której ostatnio) filmowej biografii napiszę. :) Historii jak twierdzą znawcy tematu jednego z niewielu prawdziwych artystów w świecie mody. Pochodzącego z szanowanej rodziny młodziana, wrażliwego i utalentowanego. Rzekłbym potocznie delikatesika takiego, potrzebującego permanentnej opieki, bo absolutnie nieprzygotowanego na mentalne sprostanie całej przez los dla niego zaprojektowanej sławie. Co rusz umierającego ze zgryzoty, ale i dzięki wsparciu bliskiej osoby potrafiącego momentami (tak jak wyjątek potwierdza regułę) przedzierżgnąć się w człowieka ambitnie walczącego o własne prawa. Zmieniał się Yves Saint Laurent ustawicznie, miotając się przez lata przestawał być sobą, wyrywając się wbrew własnej naturze z ograniczeń skromności i wstydu, stając co rusz w powodowanych słabościami kontrastach skrajności. Nie w pełni szczęśliwy, bo w kryzysach natchnienia bezradny wobec wymagań przede wszystkim własnych wobec siebie. Wyznaczył ISL nowe rewolucyjne trendy, przeniósł modę w zupełnie nowy wymiar, wraz z kolejnymi etapami kariery, konsumowania sukcesu i splendoru zyskał względną, bo zawodową i tylko na pozór pewność siebie. Miotał się niestety nader często i tak naprawdę jako wieczny dzieciak nie wiedząc czego do końca pragnie, popadał co rusz w melancholie nasyconą wątpliwościami. To w mej ocenie przepiękny film w formie hołdu dla małego księcia, który przez własną nadwrażliwość do końca szczęścia nie zaznał. Z genialną, przeuroczą muzyką Ibrahima Maaloufa, od której tutaj tak wiele zależy, bowiem ile ona czaru tej biografii dodaje i jak bardzo intensywnie porusza trudno mi bez użycie wzniosłych, zdobnych w przesadę słów pisać. Jest w filmie Lesperta elegancja i dobry gust - jakby wprost przeniesione z projektów ISL. Jest w nim ten/to filmowy/e "haute couture" (wysokie krwaiectwo) budzące zachwyt. Donoszę, że piękny film obejrzałem i podzielić się tym doświadczeniem na blogu, bez względu na orientację seksualną bohatera nie omieszkałem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj