środa, 26 września 2018

Blow (2001) - Ted Demme




Ostatnio jak sobie przypominam, to dwa, może nawet trzy filmy z tego popularnego gatunku obejrzałem. Cholernie energetyczne, spektakularnie szołmeńskie produkcje tylko ocierające się o dramat, a w istocie opowiadające przecież o wydarzeniach tragicznych. Filmy z gatunku potencjalnych hiciorów portretujące błyskawiczne kariery z niekoniecznie dobrym finałem takiej ostrej na krawędzi jazdy. American Made, War Dogs i Gold - a jeszcze wcześniej rzecz jasna American Hustle i The Wolf of Wall Street i tak po prawdzie jeszcze i dziesiątki innych z kategorii dobrej zabawy i tragicznego jej finału. Tak się zdarzyło, że jakimś trafem przypomniałem sobie o Blow, który jak pamiętam nie zdobył takiego rozgłosu jak klasyczne siostrzane produkcje, a zasługiwał i zasługuje na uwagę. Tak się także tragicznie złożyło, że Tod Demme wkrótce po nakręceniu Blow zszedł i dobrze zapowiadająca się reżyserska kariera zdecydowanie zbyt szybko się zakończyła. Wracając jednak do samego filmu, podkreślę że ogląda się to widowisko znakomicie, bo ono po pierwsze bawi jako czysta rozrywka ale i uczy jako rodzaj przestrogi dla tych wszystkich pozbawionych wyobraźni amatorów drogi na skróty, sprowadzonej do ogromnego ryzyka i niedostrzegania wszelkich konsekwencji funkcjonowania w półświatku. W obsadzie uroczy Johnny Depp i hipnotyzująca Penélope Cruz, w produkcję wtłoczony cały hollywoodzki rozmach oparty o możliwości i liczne inspiracje, plus intuicyjne wyczucie formuły. Ponadto dobre tempo, fajny balans i gotowe kino zarówno względnie ambitne jak i mainstreamowe. Takie jakie w zasadzie wchodzi mi bez przepitki i absolutnie nie mam takich produkcji nigdy dosyć. Niby jest ich masa, oparte są na autentycznych historiach potraktowanych w scenariuszu z dystansem i warsztatowym mistrzostwem oraz budowane z podobnych prefabrykatów według sprawdzonej formuły i na ogranych trikach, ale zawsze przykuwające uwagę i nie pozostawiające większego poczucia niedosytu. One dla mnie akurat jak obrazy o karierach pięściarskich - niby wszystko wiem, bo nie trudno przewidzieć jak historia zostanie skonstruowana, ale to nie jest akurat w tych kategoriach gatunkowych na ich szczęście najważniejsze.

P.S. Równorzędnym bohaterem, prócz w rzeczy samej postaci i wydarzeń, w tym przypadku są (pauzaaa) tuduuu -  okulary przeciwsłoneczne. Różne, różniste, jednak wszystkie po prostu takie cacuśne, że aż boskie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj