piątek, 14 września 2018

The Devil Wears Prada / Diabeł ubiera się u Prady (2006) - David Frankel




Nowy Jork, czyli w powietrzu unosi się niekoniecznie taki słodki zapach sukcesu, woń szansy na karierę generowanej przez możliwości wielkiego miasta. W nim przecież aura miejsca odpychającego, męczącego ale i paradoksalnie równie pociągającego jak i fascynującego. Bohaterami tej metropolii zmanierowane postaci, czyli w ujęciu Davida Frankela beneficjenci wielomiliardowego przemysłu modowego kontra dziewczynka z innego świata. Wszystkie laski z tej branży są chude i maksymalnie spanikowane w układzie zależności od szefowej z gigantycznym ego. Liczą się przede wszystkim bogactwo (bynajmniej nie to wewnętrzne) i kwestie towarzyskie w typowym układzie towarzystwa wzajemnej adoracji. Szara myszka w tych okolicznościach zmienia się w charakterną kocice, w asystentkę doskonałą z niebezpiecznym potencjałem na potężną kierowniczą karierę w tej branży. Wszystko dzieje się w tempie błyskawicznym, życie toczy się na wielkim nakręceniu i równie dobrze się je obserwuje. W sumie całkiem nieźle jest akcja zmontowana, sporo także jakości aktorskiej oraz gorzkiej prawdy pomiędzy wierszami, jak na kino bez większych ambicji. Kino przemyślane i dobrze sprofilowane dla widza tzw. środka, który chce się w kinie spotkać z rozrywką, lecz bez tandetnego prostactwa. Chce się przede wszystkim odprężyć spotykając z poczuciem humoru, które na szczęście w takiej formule zasadniczo (z wyjątkami) do mnie trafia. :) Obejrzałem po raz pierwszy i jestem jednak zaskoczony, że to była taka lekka komedyjka ze słodziusieńkim happy endem. Zupełnie inaczej sobie ten głośny swego czasu tytuł wyobrażałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj