sobota, 29 września 2018

Kovacs - Cheap Smell (2018)




Pewien Pan dziennikarz, przeze mnie niezwykle szanowany, ze względu na dorobek z przeszłości, zachowanie klasy obecnie i permanentny rozwój gustu, polecił na swoim profilu w mediach społecznościowych przesłuchanie konkretnego numeru tej Pani i nawet jeśli nie zrobiłem tego z powodów codziennego zabiegania i dobrymi rzeczami ze świata dźwięków zarzucony natychmiast, to nie zapomniałem, bo na karteczce tą rekomendację zapisałem i położyłem ją na biureczku obok monitorka i innych gazetek, książek, notatek itd. w tylko mnie znanym systemie uporządkowania funkcjonujących. :) Potem kiedy przyszły chwile wytchnienia, a aktualizacje z owego popularnego portalu z uporem maniaka dzięki dużemu zainteresowaniu innych fanów Pana dziennikarza moją uwagę wraz z karteczką na nowo przykuwały, to nie było wyjścia i trzeba było poddać się sile sugestii fachowca i mocy wpływu jaką według wielu sprawdzonych przez naukowców teorii duża grupa posiada. W sumie to nie było ryzyka, bo Pan dziennikarz kupy nigdy, a przenigdy publicznie nie sprzedaje - istniała tylko obawa, że człowiek skromny, taki jak ja nie dorósł może do ambitnej propozycji anonimowej wówczas Kovacs. Nie wiem czy fartem, czy przez moje dyspozycje psychiczne odwaga pokorę przezwyciężyła i poleciały pierwsze nuty, które to podług znanego powiedzenia zrzuciłyby mi buty z pewnością - gdybym miał je wówczas na nogach oczywiście. Ojejusiu jakaż ta Pani Sharon Kovacs nie tylko wokalnie jest uzdolniona, ale jaka ona muzycznie świadoma, z jakim fantastycznym wyczuciem dźwiękowej materii, znaczy intuicją i jeszcze stylem z jakim swoją surową urodą i fascynującą osobowością potrafi ze sceny i teledysków zahipnotyzować. W tym miejscu tylko o Cheap Smell będzie, ale nie kituje, że jak tylko nowy album został premierowo odsłuchany, to z miejsca sięgnąłem po album o trzy lata starszy i pisząc uczciwie to on przez kilka dni częściej w stereo królował. Cheap Smell odczekał swoje i teraz kiedy w tej konfrontacji dostrzegam pomiędzy nimi różnice, to też zdecydowanie bardziej świadomie mogę napisać co akurat w najnowszym krążku mnie się podoba. W zasadzie to wszystko i nie mam powodu czegokolwiek się czepiać, poza tym, iż to nieco inna bo dużo bardziej eklektyczna propozycja, co nie jest oczywiście żadnym powodem do malkontenctwa. Na pewno nowy album, to zapis znacznie jaśniejszych emocji, więcej na nim optymizmu w tekstach, a warstwa instrumentalna i aranżacyjna jest nie tylko otwarta na różnorodne inspiracje około popowe, ale też bije z niej nie oczywisty rodzaj ciepła. Nie znaczy to jednak, że Kovacs śpiewa o pierdołach, a kompozycje to same wesołe i skoczne hiciory. Jest poważnie kiedy trzeba, jest refleksyjnie ale i z doskonałym poczuciem kąśliwego humoru i takim potencjałem przebojowym w ambitnej poświacie, że jak Kovacs nie zostanie super gwiazdą wypełniającą po brzegi 50-tysięczne stadiony, to ja już nic nie rozumiem, a właściwie to wręcz przeciwnie już wszystko co rządzi muzycznymi wyborami przeciętnego obywatela świata wiem, bo mi się dzięki temu w głowie poukładało i osadziło, będąc w praktyce permanentnie udowadniane. Nie widzę w przypadku Kovacs większego sensu w przywoływaniu własnych skojarzeń jakie poszczególne utworu pobudzają, bo tekst rozrósłby się do rozmiarów gigantycznych, a jak widzę już teraz jest dość pod względem użytych znaków okazały, więc idąc za głosem rozsądku, nie zaś za potrzebą popisywania się znajomością artystycznych nazwisk, stylów i podgatunków polecę za powyżej przywołanym Panem dziennikarzem biegusiem odszukać źródła, które zaopatrzą was w albumy Sharon. Nie będziecie żałować, Pan dziennikarz i ja dajemy gwarancję, nawet jeśli złożycie zamówienie w ciemno.

P.S. Ja głupi, ja naiwny, ja wobec swoich sądów bezkrytyczny - ja kiedyś myślałem, że w najbliższych latach nikt, absolutnie nikt ponad Adele nie podskoczy, a tu bach, kurz opada i taka przecież świetna Adele nie ma startu do Kovacs. W każdej kategorii bowiem to artystka kompletna i jeżeli w perspektywie kilku następnych lat ktoś na solowej damskiej scenie wokalnej mnie bardziej zdoła zaintrygować, to jak powiadał kultowy Popiołek koniec świata!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj