piątek, 28 czerwca 2019

Soulfly - Dark Ages (2005)




Noszę w sobie nadzieję, że okres słabszej dyspozycji Max ma już za sobą. Dobrym prognostykiem był Ritual - w sumie od Archangel czuję, że tendencja lekko, ale jednak jest zwyżkowa. Trochę mimo wszystko dwóm ostatnim krążkom do topu w dyskografii Soulfly nadal brakuje, porównując wprost z okresem Prophecy–Conquer, mimo że te współczesne wytopy mogą fragmentami wydawać się dojrzalsze w sensie gęstego korzystania z bogatej formuły własnej stylistyki i thrashowego ciężaru, to brakuje im pierwotnej siły, którą właśnie Dark Ages nabity był po sam korek. Wrzucając sobie ten materiał na słuchawki czuć jego moc, ciężar i potencjał soczystego riffu, bez odwoływania się do zbytniego kombinowania, ale nie odwracając się też plecami od urozmaiceń w postaci interesujących detali, które nie tylko punkowo/hard core'ową zadziorność Molotov, tudzież death metalową miazgę Frontlines równoważą z charakterystycznym hipnotyzującym transowym groovem. Max posiada ten dodatkowy zmysł niezwykły, który pozwala mu z łatwością zaaranżować w buzującym testosteronem ognistym numerze partie o funkowych, jamajskich, czy ambientowych inklinacjach i nic się tutaj ze sobą nie gryzie. Niestety ten legendarny metalowy przodownik pracy czasem też zapomina nawiązać kontakt z ziemią popadając w nieuzasadnioną merytorycznie megalomanie, lub zatracając właśnie jakość na rzecz ilości. Na szczęście udziałem Dark Ages nie są te wspomniane kuriozalne odloty, czy kompulsywny pracoholizm, tylko wszystkie najcenniejsze walory jakimi mistrz potrafi zainfekować kompozycje własnego autorstwa. Krążek trzyma kapitalny poziom od startu do mety i nie potrzebuje dodatkowych zabiegów speców od marketingu i studyjnej obróbki, którzy dodaliby mu większej estymy, a Maxowej muzycznej wyobraźni uzupełniającej suplementacją niedostatki talentu. Będąc obecnie po okresie niewątpliwej jakościowej posuchy ogromnie złaknionym muzyki Soulfly, wracam rzecz jasna do powyżej nakreślonego okresu katując triadę Prophecy/Dark Ages/Conquer. Dzięki czemu wbijam sobie w momentach utraty wiary na mordę szerokiego banana i zadaję pytanie, co poszło nie tak, że Max się pogubił. Za dużo, za często – bez kontroli, bez zimnej krwi? Oby przemyślał, oby zrozumiał - oby jeszcze mu się chciało i mocnych pomysłów nie zabrakło. Noszę w sobie nadzieję. :)

1 komentarz:

  1. http://dobry-ebook.forumpolish.com/f8-katalog-stron

    Dodaj swoją stronę Za darmo !!!

    OdpowiedzUsuń

Drukuj