środa, 26 czerwca 2019

The Promise / Przyrzeczenie (2016) - Terry George




Obraz zrealizowany na bogato z rozmachem godnym wielkiej sprawy, w którym na melodramatycznym rdzeniu osnuwa się dramatyczne wydarzenia historyczne. Na ekranie spektakularne zdjęcia rozbudowanej scenografii i zapierających dech w piersiach pejzaży. Eksponowanie egzotyki miejsca, przepychu kwitnącego Konstantynopola z jego dorobkiem kulturowym, cywilizacyjnym, naukowym. Imperium Osmańskie ukazane jako kraina mlekiem i miodem płynąca, w pełnej, chyba nieprzesadzonej krasie, ale tylko przez początkowe kilkadziesiąt minut projekcji, bo im dalej tym bardziej tragiczne wątki dominują, bowiem do głosu dochodzą polityczno-historyczne zawirowania z ludobójstwem mniejszości ormiańskiej jako głównym tematem filmu. Pochodzenie etniczne, kulturowe i przede wszystkim przynależność religijna, jako powód do masowej eksterminacji słabszego. Coś nadal aktualne i zawsze dla mnie niepojęte. Po raz drugi (być może, co wielce prawdopodobne coś przegapiłem), Terry George zabrał się za temat konfliktu na tle etnicznym (Hotel Ruanda) i po raz kolejny mimo, że niby wszystkie użyte elementy składowe spójne i dobrze spasowane, to jednak formuła nie do końca tak dobrana, aby wymiar sugestywny uniknął brodzenia w hollywoodzkiej tradycji poruszania etosem patosu. Tym razem mam wrażenie, że reżyser poszedł jeszcze mocniej tropem klasycznego, dzisiaj już często zwyczajnie archaicznego kina, w dodatku mieszając niepotrzebnie w historię fundamentalnie wstrząsającą wątki przygodowe, przez co gubiąc ten kluczowy rozdzierający serce wymiar tragiczny. Kierując się filozofią złotego środka i korzystając z magnesu w osobach gwiazd wielkiego formatu niestety niepotrzebnie idealnie wypolerował ostrze, które powinno nie tylko zostawić sterylne rany, ale rozszarpując je poczynić w duszy widza koszmarne okaleczenia. Może tak jak zrobił to w naszym lokalnym środowisku Wojtek Smarzowski kiedy kamerą filmową opowiedział makabrę Wołyńską?

P.S. Tym razem nie odniosę się szerzej do kontekstu ludzkiej indywidualnej i grupowej nienawiści na różnorakim tle. Zrobiłem to już wielokrotnie wyczerpując chyba ten niestety wciąż aktualny temat. Nie wykluczam jednak, że nadejdzie taki moment, że przyjdzie do mnie jeszcze tak silnie poruszająca kinowa inspiracja, iż ponownie będę gotowy do wyrzucenia z siebie emocji związanych z tym szaleństwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj