piątek, 1 marca 2024

Bruce Dickinson - The Mandrake Project (2024)

 

Tego się obawiałem, a co się ziściło jako rodzaj koszmaru, że The Mandrake Project, czyli po 20 (bez jednego roku) latach (nie wierzę, nie wierzę, że tak czas...) powrót z solowym albumem legendarnego Dickinsona będzie asłuchalny, przez w pierwszej kolejności wycie tegoż za czasów młodości mojej cenionego wokalu, a w drugiej przez numery napisane z wysiłkiem i kompletnie w kilku przypadkach bez ikry. Na jedno kopyto łączone podniosłe, męczące w obecnej formie wokalnej Bruce’a zaśpiewy, z formułą kompozycyjną czasem przekombinowaną niespójnymi wątkami, a najczęściej motywami najzwyczajniej słabymi tak, że premierowe przebrnięcie przez cały nadęty album, było dla mnie w tym momencie straszną katorgą, do której ostatecznym gwoździem okazało się lichutkie, pozbawione dynamiki i siły brzmienie. Tym samym tak jak jestem szalikowcem Accident of Birth i The Chemical Wedding, tak niestety muszę tutaj donieść, żThe Mandrake Project jest w moim odczuciu totalną porażką, ale czy okaże się też klapą ogólnie, to cholera wie, bowiem jak ja nie łykam tego strasznie przyciężkiego wysiłku, tak wśród fanów na śmierć i życie wszystkiego czego nie tknie Dickinson, może się okazać całkiem nieźle przyjętym, lecz domniemam nie bez też lekkich kontrowersji - jak już na stówę nie powinna być stawiana w jednym rzędzie z największymi krążkami, najpopularniejszego głosu Maiden. Mnie Dickinson zawiódł, ale nie zaskoczył, bo próby podejścia do jego ostatnich prac pod szyldem właśnie Maiden, robiłem i zawsze mnie odrzucało. Coś w tym jest, że niektórzy niegdyś wielcy, być może powinni zejść ze sceny póki może nie byli „niepokonani”, ale na pewno zanim zaczęli się stawać karykaturą samych siebie. Jeśli nie wyraziłem się wystarczająco jasno, dając do zrozumienia że The Mandrake Project w moim przekonaniu to bida okrutna, to dodam by było wyraziście, iż wstydziłbym się to wydawać pod tak buńczucznymi hasłami, jak robi to Dickinson. Więcej, ja bym się wręcz wstydził przy kimś innym tego słuchać, bo straszną bym wystawił laurkę swojemu gustowi słuchowemu.

P.S. Ok ok, za którymś razem już, aż tak powyżej totalnie skrytykowany materiał nie boli, czyli jest progres, a może nawet dla The Mandrake Project nadzieja - więc proszę nie rzucać w stronę tej recenzjo-refleksji zbyt pochopnie zgniłymi jajami i nie powielać być może błędu jej autora. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj