wtorek, 5 marca 2024

Carrie (1976) - Brain De Palma

 

Sławna obecnością golizny i krwi menstruacyjnej kontrowersyjna czołówka w jednej z najbardziej znanych wczesnych produkcji Briana De Palmy. Nakręconej na podstawie poniekąd najintensywniejszej z bestsellerowych powieści Stephena Kinga - cholernie makabrycznej, ale i przez udział artystycznego spojrzenia De Palmy na obraz, także posiadającej charakterystyczny mroczno-krwisty urok wizualny. Siódma (jeśli dobrze policzyłem) z drugiej dekady pracy filmowa robota zasłużonego hollywoodzkiego reżysera, który zdaje się prawdziwą sławę zdobył dopiero w latach osiemdziesiątych i debiutancka powieść najgłośniejszego mainstreamowego prozaika, zapewniająca mu już od startu ogólnoświatową sławę oraz opinię speca - autora w przyszłości przede wszystkim tworzącego w segmencie literatury grozy. Powieść bardzo bezpośrednia i jednoznaczna gatunkowo, jednako z głębszym przesłaniem traktująca o upokarzaniu, przez pryzmat udręki jaką przynosi w rożnych formach (nastolatki, matka), bowiem jak domniemam King ukazując takież dręczenie jako zło rodzące zło, pragnie powiedzieć, iż upokarzanie jest instynktowne i takie bardzo niestety ludzkie. Plastycznie i operatorko jako film sugestywna (wirujące ujęcie od którego praktycznie zakręciło się w głowie), doskonale zagrana (młodziutka Spacek przede wszystkim) historia klasycznie dramatyczna i zarazem odważnie brutalna opowieść fantasy o nieśmiałej, odrzuconej i prześladowanej przez grupę rówieśniczą dojrzewającej uczennicy posiadającej zdolności telekinetyczne, wychowanej ku swojej zgubie dodatkowo przez ekstremalnie religijnie nawiedzoną matkę wariatkę. Rozrywkowa produkcja w założeniu z lekkimi ambicjami, lecz za bardzo nie wychodząca poza gatunkowe ramy młodzieżowego kina z dreszczykiem. To też więc dowód, że większość tych bestsellerów Kinga, to taka taniocha ekranizacyjna, często powielająca schematy i skupiająca się na infantylnym fasadowo szokowaniu. Nawet jeśli sam King nie jest jako intelektualista pozbawionym błyskotliwości nudnym oratorem, a Brian De Palma pierwszym lepszym jego książki przekładającym na język filmu wyrobnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj