wtorek, 24 września 2024

The Pawnbroker / Lombardzista (1964) - Sidney Lumet

 

Bezwzględna rzeczywistość i upiorna przeszłość, w może nie najbardziej popularnym ale jednak potężnym klasyku amerykańskiego kina. Egzystencjalny przekaz w bogatym mądrością, dla koneserów kina kultowym dramacie osadzonym w warunkach biednej nowojorskiej dzielnicy, sięgający kontekstami daleko poza nią, ale i oddający celnie okoliczności miejsca, czasu i ludzi. Cała tutaj w tle dramatu bohatera menażeria cwaniaków, frustratów i biedaków z wyboru - mend i wyrzutków jak ich rozgoryczony, rozżalony określa. Jednak to co w niej kluczem i istotą, to przebijające wspomnienia w błyskowych retrospekcjach oraz doskonały Rod Steiger – fachowo przez speców od robienia twarzy postarzały w tej erudycyjnej rozprawie o człowieku cierpiącym, z sugestywnie mimicznie jałowym obliczem na zewnątrz, a wewnątrz z odbezpieczonym granatem samounicestwienia, jeśli tylko pozwoli sobie na chwile słabości. Człowieku uciekającym z premedytacją od uczuć, od ludzi - trzymającym się uzasadnienie od jakiejkolwiek więzi na kontrolowany dystans. Pozornie bez frustracji i gniewu, bez współczucia impregnowany na budujące emocje świadomie, nie wierzącym zastępczo w nic poza pieniądzem - przynajmniej w deklaracjach. Nie może on sobie pozwolić na chwile słabości, gdyż pęknie wewnętrznie, rozsypie się na tysiące nie do złożenia kawałków. Wielokrotnie kapitalny Sidney Lumet w potwornie duszny sposób o człowieku martwym za życia, trwającym w nieprzemijającej traumie Auschwitz. Nie zawsze rzucający na kolana Lumet, tym razem zamykający narrację porywającym, bowiem skumulowanym, puentującym, brutalnie dramatycznym finałem z "atonalnym" fusion jazzem Quincy Jonesa w tle. Powiesz o filmografii Lumeta że to prawda, dodasz jednak że awangardowy jazz i holokaust - no nie wiesz. Jeśli jeszcze nie widziałeś Lombardzisty zrozumiem. Jeśli... to nakazuję obejrzyj i zmień zdanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj