czwartek, 21 listopada 2013

Rysa (2008) - Michał Rosa


 


Echa przeszłości powracają. Tak zwięźle można by ująć trzon scenariusza obrazu Michała Rosy. Tyle że w tym przypadku porównując z licznymi produkcjami, gdzie "donoszenie" osią, mniej tu polityki, a więcej dzieje się w wymiarze emocjonalnym, relacji między dwojgiem ludzi, czy wewnętrznych przeżyć każdego z nich z osobna. Proces autodestrukcji osobowości introwertycznej, prowadzący do zagłady rodziny. Pewnej z założenia wspólnoty, opartej przecież, przynajmniej w teorii na dialogu i wyrozumiałości, takiej pomagającej przebaczyć. Tutaj owy dialog porzucony całkowitą utratą zaufania, podejrzliwością graniczącą z pewnością. Pytanie jedynie nasuwa się, czy ona oparta na faktach, czego bezpośrednio Rosa nie ukazuje, pozostawiając wątpliwości nierozwiane dosłownie - choć między wierszami jasny wniosek ukryty. W jakie miejsce trudne doświadczenia związane z poczuciem zawodu prowadzą, nietrudno było przewidzieć. Tam skąd powrót jest niemal niemożliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj