czwartek, 14 listopada 2013

Sahg - Delusions of Grandeur (2013)




To już trzecia z kolei produkcja pochodzącego z krainy fiordów ansamblu Sahg, która to w ścisłej czołówce kapitalnych dla mnie albumów swoje miejsce odnalazła. W składzie Sahg licznie reprezentowana różnorodna norweska scena metalowo-rockowa. Nie będę jednak się tu rozpisywał kto i w jakiej znanej wtajemniczonym formacji sobie pogrywa, bo jak muza sama w sobie dobra jest to kwestia nazwisk drugoplanowa. Przejdę więc do meritum i po zaledwie dwóch tygodniach intensywnej znajomości z krążkiem wyrażę swój zachwyt nad jego zawartością. Faktem jest, że spodziewałem się niespodziewanego, takiego dryfu w stronę eksperymentów, w przypływie pesymizmu rozczarowania ich nieudanymi próbami. Szczęśliwie, co okrutnie mnie cieszy, otrzymałem pozytywne zaskoczenie. A co mnie tak w detalach na tym albumie pochłonęło? Rozjeżdżające się kosmiczno-psychodeliczne w klimacie rozmyte riffy, solówki, które w stronę Mastodona wyraźnie ewoluują, nadal gdzieś majaczące inspiracje legendą z Birmingham oraz to progresywne zacięcie sprawiające, że Delusions of Grandeur smakuje się, odkrywa, niemal zdobywa wysiłkiem intelektualnym. Dodatkowa jego moc tkwi w różnorodności muzycznej spiętej klamrą firmowego już stylu, formie konceptu odnoszącego się bezpośrednio do kultowej Odysei kosmicznej 2001 Stanley’a Kubricka. I żeby nie popaść już w zupełny hymn pochwalny muszę dodać łyżkę dziegciu do tej beczki miodu, bo pomimo ogólnej świetnej w odbiorze roboty jaką wykonał wokalnie Olav Iversen, w jednym fragmencie wyraźnie nie dał rady. To ten moment podczas Ether, gdy wyraźnie zabrakło mu skali. Anty śpiew jakiemu hołduje oczywiście zdecydowanie specyficzny, w związku z czym pewnie wielu przypaść do gustu nie może. Ja jednako łykam taką manierę niemal bezkrytycznie, bo idealnie wpisuje się w klimat Delusions of Grandeur – kapitalnie dopełniając odjechaną atmosferę albumu. Bezwzględnie teraz to dla mnie silny punkt na mapie premier dobiegającego roku 2013-ego, a co szczególnie napawa optymizmem, każda kolejna z nim podróż przynosi coraz to nowe doświadczenia estetyczne. Zaiste to bardzo perspektywiczne nadal dzieło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj