piątek, 19 sierpnia 2016

Gojira - The Way of All Flesh (2008)




Obecnie Gojira to grupa w środowisku metalowym na tyle rozpoznawalna, iż większość fanów ostrych dźwięków jest w stanie prawidłowo ich nazwę wypowiedzieć. :) Za sprawą L'Enfant Sauvage i tegorocznej Magmy wskoczyli do ekstraklasy ostrego grania w tej nieco futurystycznej formule, lecz dla każdego kto już od dekady z nazwą się stykał i liznął ich dokonań było jasne, że ci utalentowani, choć nie w pełni zrozumiali dla wielu francuscy innowatorzy konsekwentnie krocząc dotrą do tego miejsca. From Mars to Sirius czyli krążek z 2005-ego roku pozwolił im wypłynąć, wychylić łeb z podziemia, lecz dopiero nagrany w trzy lata później The Way of All Flesh odnalazł się w działach z recenzjami większości muzycznych periodyków, a wywiady z jego autorami nie były już wyłącznie fanaberią zorientowanych w temacie redaktorów. Zachwyt przede wszystkim z perspektywy czasu zawartością The Way of All Flesh jest dla mnie absolutnie zrozumiały, bo ukrywać nie mam zamiaru, że w dniu premiery byłem krążkiem zaintrygowany, lecz niekoniecznie po wielokrotnych próbach przyswojenia materiału w pełni ogarniałem jego wartość. Szczęśliwie przyszedł moment przełomu i już z perspektywy fana oswajającego temat piszę co myślę o czwartym pełnowymiarowym owocu pracy braci Duplantier i Panów Andreu/Labadie. Po pierwsze w tej mechanicznej porcji konkretnego łojenia jest ogromna wyobraźnia, a kompozycje charakteryzują się różnorodnością wykorzystywanych patentów - posiadają iskrę i ikrę, że tak sobie pozwolę na taką brawurową frazę. Od gwałtownych i dynamicznych sekwencji z okazjonalnymi blastami po pełne przestrzeni klimatyczne pasaże. Od muskania strun, solówek wykorzystujących technikę tappingu po całą gamę sprzężeń, zgrzytów i pisków kojarzących się jednoznacznie z Bogami death metalu z Morbid Angel. Album wciąga i hipnotyzuje, lecz niestety (i tutaj pretensja moja) jest odrobinę zbyt długi. W tym natłoku numerów tkwi jego jedyny mankament, bo umówmy się 75-minutowy stuff jakby nie był sam w sobie interesujący to potrafi odbiorcę zmęczyć. Wolałbym po góra godzince wcisnąć przycisk repeat niż po finałowym dźwięku potrzebować przerwy. Mimo jednak tego minusa jest to krążek wybitny, a numery takie jak singlowy Vacuity, czy równe mu Oroborus, A Sigh to Behold, A Art of Dying, Esoteric Surgery czy Adoration of None to klejnoty bezdyskusyjnie. Jak twierdził Joe w jednym z wywiadów przeprowadzonych na okoliczność promocji The Way of All Flesh płyta była logiczną kontynuacją drogi i myślę, do dnia dzisiejszego każdy kolejny studyjny krok jest nią nadal, a sama Gojira może być nazwana jedną z najbardziej usystematyzowanych kapel na metalowej scenie. Konsekwencja jest ich dewizą, a nieograniczona wyobraźnia znakiem rozpoznawczym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj