poniedziałek, 12 lipca 2021

La Gomera (2019) - Corneliu Porumboiu

 

Jak film zaczyna się kultowym numerem Iggy’ego Popa, to zrazu sympatię już na starcie sobie zjednuje. Łatwiej mu od początku na zdobycie uznania lub z drugiej strony takie zapożyczenie może nieufnie powściągliwość wywołać, że niby arogancja jakiegoś tam anonimowego reżysera z zaściankowej części Europy, wspartego funduszami francuskimi i niemieckimi (koprodukcja) do głosu dochodzi. :) Nie przedłużając wstępu donoszę, iż wyszła rumuńskiemu kierownikowi tego wątpliwego jakościowo i merytorycznie zamieszania, trochę nijaka (w założeniach zapewne intrygująca, bo he he to, bo tamto) opowieść o pracy policyjnego tajniaka. Zamknięta w krótkich monotonnych rozdziałach, bez większego polotu wizjonerskiego nakręcona, przyznaję ambitna, bo unikająca prostackich rozwiązań produkcja o korupcyjnej pajęczynie w grze pomiędzy stróżami prawa, a zorganizowanymi w dużą grupę przestępcami. Bez dobrego tempa, w miarę jasnej struktury i treści którą można by rozkminić bez potrzeby wielokrotnego przewijania, kiedy wciąż pojawia się pytanie o co chodzi. Myślę że aspirująca do kategorii sztuki wyrafinowanej i ze względu na zdjęcia byłbym skłonny nawet ją ostrożnie komplementować, lecz właśnie brak dynamiki i jakaś taka pretensjonalnie zadumana forma mnie przed tym powstrzymuje. Patrzy się na te dopieszczone sceny  dobrze i wpływ pośredni mają na to wrażenie powabne aktorki, ale jedno atrakcyjna wizualna precyzja, drugie scenariusz. On akurat nie rzuca na kolana, nawet gdyby założyć że jego mozolna specyfika podporządkowana została ambicji nakręcenia może tragifarsy kryminalnej, może dramatu sensacyjnego bez fajerwerków w akcji - w sensie rezygnujemy z dynamiki, koncentrujemy się na klimacie. Niby na zwolennika "mniej znaczy więcej" powinno zadziałać, a niestety na mnie nie zadziałało. Słabe kompletnie to to nie jest, tak samo jak nie dorasta do nawet połowy poziomu największych ikon gatunku. Przeleciało, a zakładam że takich ograniczonych do poprawności reakcji wzbudzić nie miało. Miało myślę zaintrygować, wessać i zahipnotyzować, pozostając w pamięci przynajmniej do momentu obejrzenia innej produkcji w takim gatunku, a to zupełnie się nie udało, mimo ze fragmentami światełko w tunelu się na króciutką chwilę zapalało.

P.S. Krytykom z Warszawy bardzo się podobało. Krytycy z Warszawy piszą że KOCHAJĄ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj