środa, 8 stycznia 2014

Byzantium / Bizancjum (2012) - Neil Jordan




Nieznany z autopsji wizualnej, zatem niezrozumiały jest mi fenomen Zmierzchu. :) Doskonale jednak przyswojony dla odmiany ten z Wywiadem z wampirem Neila Jordana związany. Naturalną koleją rzeczy, kiedy twórca jednego z najwspanialszych obrazów mojej młodości znów tematykę krwistą proponuje, było wartkie z Bizancjum się zapoznanie. Oczekiwania spore, poprzeczka wysoko zawieszona i pytanie czy reżyser takim przedsięwzięciem nie strzelił sobie w stopę. Nie zadał sobie moim zdaniem szczęśliwie tego ciosu, bo pomimo, że Bizancjum nie osiąga poziomu dzieła z 1994 roku to i wstydu Jordanowi nie przynosi. Dzieje się tak za sprawą w kolejności pierwszej pełnego profesjonalizmu z jakim Bizancjum zrealizowane. Piękne, czarujące zdjęcia, stylizowana wprawnie muzyka, klimat i pewna magia, a co istotne najbardziej - brak żenady! Jednak największym atutem obrazu, ukrytym pod powierzchnią mitycznej opowieści o wampirach jest całkiem poważny temat. Dzięki temu zabiegowi, z dwóch perspektyw rozpatrywany. Oto dar nieśmiertelności i wiecznej młodości z czasem w koszmar się obraca, a skomplikowana relacja matki z córką, przez pryzmat wieków jest dla tego koszmaru fundamentem. Tęsknota za zmianą, tajemnicy wyjawieniem z walką codzienną o przetrwanie i obawą o zdemaskowaniem się ściera. Pod płaszczykiem baśni pełny to drugiego dna obraz z niejednoznaczną identyfikacją dobra i zła, przez co akurat wciągnął mnie w swój po prawdzie mówiąc kiczowaty anturaż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj