poniedziałek, 20 stycznia 2014

Crash / Miasto gniewu (2004) - Paul Haggis




Jakiś czas temu jeden z dających się jeszcze oglądać kanałów telewizyjnych dał mi szanse na trzecią konfrontacje z Miastem gniewu. I możliwość ta upewniła mnie w przekonaniu, iż obraz to który z każdym seansem nabiera coraz większej głębokiej wartości i pozwala zrozumieć skąd to oscarowe docenienie. Popularny ostatnio model mozaiki, atrakcyjna jego forma dająca spore możliwości twórcom w tym przypadku karmiona rozprawą ze stereotypami, paradoksalnie tymi uprzedzeniami i schematami przepełniona. Jednak z pozoru oczywistości zawarte w obrazie podane sugestywnie za pomocą szerokiej palety bohaterów, którzy wzbudzają emocje, początkowo wyraźne sympatie i antypatie z czasem poddawane w wątpliwość. Wraz z bogactwem wątków lub może z jednym wątkiem z licznych perspektyw otoczonym pełną gamą detali z życia - to dla jednego seansu zbyt wiele. Trzeba czasu na dogłębne zapoznanie się z obfitą treścią finalnie sprowadzoną do szablonowej historii, jednak w kapitalny sposób ukazującą model wielokulturowości napędzany stereotypowym postrzeganiem sąsiadów, którzy w rzeczywistości pomimo wyrobionej doświadczeniami lub mitami o nich opinii są dla bohaterów obcy. Można by pokusić się o wniosek, że wiemy o innych (chcemy tak naprawdę o nich wiedzieć), tylko to co nie burzy pewnego schematu w którym przychodzi nam egzystować. Rozwijająca się systematycznie, zazębiająca historia podkreślana wyrazistą choć oszczędną treścią muzyczną jest podstawą do stopniowego burzenia skostniałego szablonu powiązanego z nacją, kolorem skóry, pozycją społeczną czy religijnymi przekonaniami. I choć to banalne i przewidywalne, a finałowe sceny odrobinę przesadnie naciągane, zabieg ten pozwala zrozumieć sens przesłania, a polskie tłumaczenie tytułu z perspektywy trafnie uzmysławia, iż miasto gniewu to metropolia pełna nieufności, frustracji, żalu, hodowanych latami uprzedzeń i schematycznego spostrzegania. Natomiast oryginalny "Crash" to wyłącznie pretekst do złamania stereotypowych przekonań. Ci sami ludzie w różnych okolicznościach zdolni do zaskakujących postaw, a końcowy morał tak prosty, oczywisty lecz nadal w otaczającej rzeczywistości z rzadka funkcjonujący. Nie oceniaj książki po okładce i nie wrzucaj tych co cię otaczają do szuflad i przegródek choć to takie proste i praktyczne. Niestety ułatwiające życie tylko pozornie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj