niedziela, 21 września 2014

Body of Lies / W sieci kłamstw (2008) - Ridley Scott




Staram się zrozumieć co jest powodem, że starszy z braci Scott raz takim majstersztykiem powali jak Gladiator, American Gangster czy żeby wprost do żelaznej klasyki przejść Blade Runner, by równie często zdopingować do bezlitosnej krytyki za sprawą Prometeusza czy G.I. Jane. Zagadka, może ktoś mądrzejszy mi wytłumaczy! Mieć taki kapitalny warsztat plus całą hollywoodzka machinę produkcyjną na zawołanie i od czasu do czasu takimi klocami zasmrodzić sobie reputację. Rzecz niezrozumiała! Jak okoliczności pozwolą to kiedyś jeszcze imiennie zganię te cuchnące odpady, a piać z zachwytu będę pisząc o diamentach. Dziś o czymś pomiędzy będzie, chociaż nie – w przypadku Body of Lies tylko jedną mam uwagę o charakterze negatywnym. To cholernie rozczarowujące odczucie, że ogląda się spektakularnie wyprodukowany hicior, a człowiek od czasu do czasu przyłapuje się na zerkaniu ile jeszcze do końca. To tak frustrujące i trudno wytłumaczalne, bo od strony technicznej nie ma się absolutnie czego czepiać. Są wyborne role Marka Stronga (Pan starannie ułożone włosy) i Russella Crowa (Pan brzusio), równie dobre całej obsady drugoplanowej i może nie porywająca ale z pewnością solidna DiCaprio. Jest zajmujący scenariusz, autentyzm wzbudzający klimat, z egzotycznym sznytem muzyka i niesamowicie widowiskowe wybuchy, strzelaniny, pościgi i te wszystkie bach, bum, jeb i tak dalej. :) W tym całym arabskim anturażu wzbudzający niepokój fanatyzm, frapujący wewnętrzny muzułmański spokój, inteligencja tak cynicznie wykorzystywana i na swój sposób ekscytująca przygoda. Jest strach i jednocześnie próba zrozumienia socjologicznego fenomenu tak radykalnych postaw. Jednak daniem głównym sama wywiadowcza łamigłówka, walka organizacji i skomplikowane relacje wewnątrz nich samych. Zderzenie racji stanu, dobra narodu z ambicjami jednostek, ich słabościami i walorami od których zależy globalny porządek i bezpieczeństwo. Jeden trybik zatarty czy niezgodnie z instrukcją działający  by misternie zbudowana intryga miast przeważyć szale na korzyść skrajnie inne efekty przyniosła. Wytrawni gracze w teatrze pozorów gubią się równie łatwo jak amatorscy sympatycy survivalu w lesie. Czy te metody zachodnich sprzymierzeńców skuteczne wobec praktycznej bezkompromisowości fundamentalizmu islamskiego. Dobre pytanie szczególnie w kontekście działań Trybunału Praw Człowieka. Dać w imię humanizmu przyzwolenie do zabijania – taka praktyka praworządnych demokratycznych bytów. Niepojęte! Summa summarum to bardzo porządne kino, a że zerkałem już nie pierwszy raz w trakcie seansu na zegarek - może zakochany nie jestem. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj