sobota, 27 września 2014

Audioslave - Out of Exile (2005)




Dziś już wiem, że historia koło zatoczyła, a Chris Cornell nagrywa i koncertuje z macierzystą formacją. Jednako tą dekadę wcześniej z drugim albumem Audioslave, firmowanym jego nazwiskiem i instrumentalistów legendarnego Rage Against the Machine na rynek wchodził. Ten swoisty dream team debiutem z 2002-ego roku spore zamieszanie na scenie poczynił, a wraz z przygotowywaną dwójką pokaźne oczekiwania na siebie przyjął. Za cholerę nie napiszę, że Out of Exile rozczarowuje, czy niedosyt pozostawia, bo to bez wątpienia w moim przekonaniu kawał świetnej muzyki. Zbudowany na charakterystycznym dla R.A.T.M. pulsie sekcji – dynamiczny, bujający i przede wszystkim równie chwytliwy jak rasowo dziki. Trochę funky feelingu, szczypta stonerowej maniery i rockowego pazura. Po trosze brzmień akustycznych w zgrabnie skrojonych balladach, kilka bardziej brudnych, trzeszcząco-piskliwych gitarowych wjazdów i cała masa dźwięków kompromisowych wobec tych skrajności. Kapitalne markowe riffy raz melodyjne innym razem hałaśliwie na sprzężeniach oparte, przeszywające solówki i ten wyborny szorstki głos Cornella. Innymi słowy, jest wyraźnie słyszalny dar tworzenia znakomitych kompozycji na granicy mainstreamowej chwytliwości i undergroundowej bezkompromisowości. Całość pięknie hula, a ja dziarsko wraz z „Krzysiem” podśpiewuję, nóżką przytupuję, a bioderka rytmicznie się kołyszą – tak żywo i temperamentnie się czuję. Na koniec jeszcze jedno, może dwa zdania natury ogólnej. Chociaż ówcześnie Audioslave jako taka przewidywalna hybryda Rage Against the Machine i Soundgarden był traktowany, dziś już przy każdorazowym kontakcie z albumami „niewolnika” czuję, że absolutnie nowa jakość z tych zacnych składników powstała. Ona rozpoznawalna i znamienna dla grupy, a co najistotniejsze zapewniająca trwałość marki. W żaden sposób kompozycje się nie zdewaulowały bądź dezaktualizowały. Równie intensywnie to granie kręci mnie współcześnie jak kilka lat temu. Podsumowując, świetna płyta i basta! Taka, co na zawsze wbiła się w mą świadomość pod pojęciem ważnej części chlubnej historii rocka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj