poniedziałek, 3 listopada 2014

Acid Drinkers - Verses of Steel (2008)




Zaskoczenie to mało, bo premierowo zapuszczając Verses of Steel niemal pod siebie z wrażenia zrobiłem! Nareszcie kwasożłopy materiał na światowym poziomie spłodzili, pomyślałem sobie. Niby z tym charakterystycznym dla nich feelingiem, a jednak tak cholernie różny od wszelkich wcześniejszych prób, czy to bycia jajcarskimi, trendziarskimi, ambitnymi czy najbardziej klasycznymi z klasycznych. Nowa to jakość z tradycyjnych składników uważona, intensywny napar woniący jabcokowym kwasem, ale o mocy przewyższającej potencjał wszystkich dotychczasowych, bo z taką wyobraźnią zaaranżowany i takim pierdolnięciem zagrany, że kapcie spadają. Otwarcie tego mózgojeba naraża delikwenta na kontakt z takimi bezpośrednimi petardami jak (że tylko kilka wymienię by sztucznie tekstu nie rozwlekać) In a Black Sail Wrapped, Swallow the Needle, surowymi i kombinowanymi jednocześnie Meltdown of Sanctity czy Red Shining Fur. Od nich w bani się kotłuje, zawroty łba bonusowo dostaje, a mimo to energii amatorowi trunku na bazie siarki zamiast ubywać to wbrew naturze przybywa. To właśnie tajemnica stalowych wersetów, że materiał ten dosłownie eksploduje, a podmuch ognisty nim zainicjowany zmiata wszystko wokół. Będę ja uparcie tezę promował, że architektem tej jakościowej przemiany Aleksander Mendyk, a jego nagły zgon, zgonem szans na powtórzenie takiego materiału. Jak przy okazji refleksji wokół La Part Du Diable czy 25 Cents For a Riff pisałem – nie sięgnęli na tych krążkach nawet połowicznie poziomu Verses, a ja nie mam już złudzeń, że kiedyś znów zmoczę się z podniecenia, premierowy materiał Acid Drinkers przesłuchując. Chcę się kurwa MYLIĆ!

P.S. We Died Before We Start to Live – jak to proroczo obecnie zabrzmiało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj