piątek, 9 stycznia 2015

The Equalizer / Bez litości (2014) - Antoine Fuqua




Bez litości dla tej produkcji, czyli żadnych sentymentów czy taryfy ulgowej dla reżysera. Anthony Fuqua wszak nie jest żadnym wyjątkowym kinowym twórcą w mojej ocenie, gdyż zdarzały mu się przede wszystkim produkcje typowo rzemieślnicze, które w żadnym stopniu przed szereg nie wychodziły - można by rzec, że realizowały sztampową formułę i tyle. Jednako kilka z nich tematycznie mi spasowały, lub jakiś pierwiastek ponad standardowy w sobie jednak posiadały, stąd nie czuję się jakoś wyraźnie rozczarowany, tylko zwyczajnie szkoda, że zamiast się rozwijać w sensie artystycznym, czy warsztatowym, on tak pospolitym i na wielorakie sposoby przetworzonym już tematem się zajął. Super hero w cywilu w nim rządzi i dzieli, bez fikuśnych szmatek i spektakularnych atrybutów, ale to nadal rodzaj Batmana z twardymi ideami i zasadami na pierwszym planie, które rzecz jasna jego dewizą. Mroczna i brutalna opowieść, naiwna i całkowicie pozbawiona autentyczności. Nie jestem fanem tego rodzaju rozgrywek na ekranie, szczególnie, kiedy ten mściciel nie ma w sobie niczego nieschematycznego, oraz więcej w nim komiksowego kiczu niż pospolitego realizmu. Były już przecież w historii kina przypadki, kiedy pomimo wyjściowego szablonu genialne produkcje powstawały. Mogło być równie dobrze jak w Leonie zawodowcu, niestety w tym przypadku przepaść pomiędzy finezją arcydzieła Bessona, a topornością rzemiosła Fuqua jest ogromna. 

P.S. O boskim Denzelu, do którego wzdychają niewiasty nie zamierzam więcej napisać poza stwierdzeniem, że na autopilocie jedzie, a kurs który ma zaprogramowany na coraz niższy pułap go przenosi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj