wtorek, 20 stycznia 2015

Whiplash (2014) - Damien Chazelle




Ożeż jasna cholera! Spodziewałem się po Whiplash czegoś wyjątkowo pasjonującego, ale nie przewidywałem aż takiej petardy! Ekscytująca psychologiczna gra osią obrazu Damiena Chazelle, pomiędzy dwiema osobowościami dramatyczna rozgrywka, z tłem z muzyką związanym, jednako przesłaniem uniwersalnym. Osiągnięcie pełnej perfekcji w niemal każdej dziedzinie wymaga ogromnej determinacji i pasji, która jest pochodną długofalowo kształtowanych zainteresowań i odpowiednich dyspozycji psychicznych. Co oczywiste koniecznością jest imperatyw sukcesu, psychologiczna odporność oraz pierwiastek rywalizacji, która stanowi motywacje dodatkową. Bardzo istotnym czynnikiem w tej układance będzie przewodnik, który posiadaną wiedzą i silną osobowością na miano mentora zasłuży, ukierunkuje rozwój, zdopinguje do pracy, poświęcenie z ucznia wydusi, a będzie to robił wszelkimi metodami, które w jego przekonaniu cel osiągnąć pozwolą. Nie zawaha się zaryzykować, nie schowa się za bezpiecznym murem schematów, tylko prąc z impetem nawet w metodzie bezkompromisowej się zatraci. Prowokować do przekraczania własnych barier u ucznia będzie, hartować i wzbudzać negatywne emocje dla celu nadrzędnego - często nie będzie rozumiany, a jego metody krytykowane. Zapłaci za to cenę on i ci których niewystarczające możliwości psychiczne presji nie podołają. Gdzie jest zatem granica rozsądku, która popaść w autodestrukcyjny obłęd nie pozwoli. To pytanie, które bez prostej odpowiedzi muszę pozostawić, linia graniczna jest bowiem płynna, bo zależna od masy czynników, stąd tak istotna rola belfra, by opierając się na doświadczeniu i intuicji wyczuć kiedy w konkretnym przypadku do niej się zbliża. Jak zostało to w tym obrazie ujęte, prawdziwy geniusz nigdy z drogi do doskonałości się nie wycofa, przetrwa wszystko, a każde drobne potknięcie czy spektakularny upadek na kolejny krok w stronę wymarzonego celu zamieni, laury najwyższe zdobędzie i na lata w historii się zapisze. Mistrzowsko Chazelle w obrazie i muzyce oddał ten proces, z kluczowym udziałem brawurowo odegranych ról przez Milesa Tellera i J.K. Simmonsa, dzięki czemu w mojej opinii na wszelkie euforyczne komplementy zasłużył. Wbity zostałem w fotel, porażony dynamiką i emocjonalnym wulkanem z każdej sceny lawą pasji spływającym, a Caravan i Whiplash, pomimo, że z taką stylistyką dźwiękową raczej mnie nie po drodze, nadal w głowie intensywnie wybrzmiewa!

P.S. Na koniec, na marginesie taka refleksja - perfekcja to krew, pot i łzy, czyli tylu grajków w swej naiwności czy arogancji myśli, że jest prawdziwymi muzykami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj