środa, 28 marca 2018

Zgoda (2017) - Maciej Sobieszczański





Nowe czasy, nowa Polska - wojna się skończyła i role się odwróciły. Chociaż potrzeba zemsty zrozumiała, to parafrazując klasyka „zła złem nie zwyciężaj” i okrucieństwa na podobieństwo niedawnych oprawców na nich samych nie stosuj. Niestety, to tylko teoria. Nie spodobał się film Macieja Sobieszczańskiego (patrz forum filmweba) wszystkim tym, co postawę rodaków idealizują, chociaż przemoc w stosunku do nazistów z pewnością nie stanowi dla nich problemu podobnego jak wobec Żydów, którzy z rąk Polaków żadnych krzywd nie doznali (aksjomat), a jak już (to i tak niemożliwe) doznali to pewnie akurat zasłużyli. Ironizuje oczywiście, tyle że akurat w tym miejscu, po seansie potwornie dołującym, nie powinienem humoru sobie poprawiać zasadniczo sarkazmem, tylko z pełną powagą pobudzić refleksję natury historyczno-socjologicznej i wyciągnąć z obrazu rozbudowane wnioski także psychologiczne. Będzie jednak zwięźle i bezpośrednio, stawiając na pytania, a nie odpowiedzi – milcząc, bo bezradność człowieka w takich momentach paraliżuje. Jaka ta cholerna historia skomplikowana, jakie ludzkie losy pogmatwane, szczególnie w tych miejscach geograficznych, gdzie pochodzenie narodowościowe wyjątkowo niespójne, a przywiązanie do tradycji i własnych korzeni duże. Nigdzie rzeczywistości czarno-białej nie uświadczymy, tym bardziej wszędzie tam gdzie wojenna zawierucha gigantyczne spustoszenie uczyniła, a pochodzenie zdeterminowało przymusowe i niekoniecznie właściwe wybory. Co wojna z „ludźmi” zrobiła, w jakiej kondycji moralnej i psychicznej ich zostawiła, jakie potworne piętno na ich osobowościach odcisnęła? Te i wiele innych jeszcze trudnych pytań Sobieszczański przez pryzmat miłości dwóch Ślązaków do jednej Ślązaczki zadaje, nie tworząc może dzieła wybitnego, ale z pewnością pozostawiając po projekcji wyraźny ślad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj