wtorek, 6 marca 2018

Aus dem Nichts / W ułamku sekundy (2017) - Fatih Akin




Każdy artystyczny komentarz do politycznej rzeczywistości może wybrzmieć tendencyjnie. Można przecież wypaczyć znaczenia pojęć i zmanipulować sens, bo jest się w temat zaangażowanym emocjonalnie i w ten sposób perspektywa zostaje mniej lub bardziej świadomie zniekształcona, a w konsekwencji wypowiedź merytorycznie sfałszowana. Ale można też pokazać sedno sprawy, ukazać sytuację wiarygodnie, nie popadając w pułapki subiektywnego spojrzenia. Można uczynić to przekonująco z autentycznym zrozumieniem istoty rzeczy, poruszyć i wstrząsnąć. Tak właśnie Fatih Akin opisuje zmorę współczesnych bogatych europejskich społeczeństw, którą stała się spirala bezsensownej przemocy na tle rasowym, ideologicznym czy religijnym. W wielokulturowym tyglu wielkich metropolii, pomiędzy sąsiadami, ale i pośród rodzin przez skrajne poglądy wewnętrznie podzielonych. Robi to z wykorzystaniem ogromnej bystrości i jaskrawymi barwami wyraziście kreśli socjologiczno-psychologiczny portret problemu przede wszystkim w skali mikro, nie przesłaniając jednocześnie właściwego społecznego tła. W jego narracji dominuje zdrowy rozsądek, a przesłanie piętnuje każdą nienawiść na tle rasowym czy światopoglądowym. Ten dosadny komentarz opleciony jest mądrze na fundamencie tragicznej historii kobiety tracącej w zamachu bombowym syna i męża. Historii zaprzeczającej stereotypowemu myśleniu i pochopnemu określaniu w tym piekle roli postaci przez pryzmat koloru skóry, narodowości czy przez wzgląd na ich wiarę. W trzech wyraźnie oznaczonych aktach, przedstawiających w ogólności drogę do sprawiedliwości oczekiwanej przez ofiary. Poprzez szok, rozpacz, załamanie, wreszcie walkę z bezduszną machiną sądową, która w swej poniekąd zrozumiałej bezemocjonalności staje się zakładnikiem procedur i paragrafów, po czystą wendettę w obliczu bezsilności. Czyni to wykorzystując sugestywne symboliczne paralele (finał), paraliżujące ujęcia (podcięte żyły), ale też nieco zgrane chwyty, bliskie popadania w czarno-białą optykę (obrońca podczas rozprawy). Nie przekracza jednak tej granicy, za którą brak autentyzmu, czy żenująca stronnicza łopatologia, bo wszystkie te działania prowadzone są z dużą wrażliwością i nieprzesadzonym jednak podpieraniem się technikami psycho-manipulacyjnymi. Dzięki temu W ułamku sekundy nie tylko przemawia do sumień i szarpie widzem konkretnie, ale uzmysławia tak bezpośrednio, wprost, że nienawiść mieszka w nas bez względu na nasze pochodzenie.

P.S. Nie mogę nie dostrzec, że to właściwie film jednego aktora, znaczy aktorki. Diane Kruger wspina się tutaj na wyżyny i absolutnie nie rozumiem, dlaczego z tego eksponowanego miejsca nie została zauważona przez amerykańską krytykę. A może rozumiem, tylko nie chce mi się w tym miejscu teraz wykładu robić w temacie amerykańskiej wybiórczej wrażliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj