piątek, 8 marca 2019

If Beale Street Could Talk / Gdyby ulica Beale umiała mówić (2018) - Barry Jenkins




Seans odrobinę niestety spóźniony, bo już po oscarowej gali odbyty. Seans z ogromnymi oczekiwaniami powiązany, bo film w pełni autorstwa Barry'ego Jenkinsa (reżyseria, scenariusz), czyli stosunkowo jeszcze młodego, ogromnie obiecującego amerykańskiego twórcy, który to z zaskoczenia dwa lata temu za sprawą głośnego Moonlight po najwyższe laury w branży sięgał. Od początku projekcji czuć osobistą reżyserską manierę - pełne wizualnego artyzmu oko Jenkinsa i specyficzną narrację do jakiej poprzednim dziełem zdążył przyzwyczaić. Długie i płynne ujęcia z kluczowym statycznym, portretowym wyeksponowaniem twarzy. Rozbudowane sceny wyczerpujące w pełni sens i znaczenie określenia wnikliwe, kadry o wyrazistej palecie barw i wreszcie ujmującą harmonię pomiędzy czasem rzeczywistym, a licznymi retrospekcjami płynnie łączącymi się w koherentną całość. Historia tkana jest kunsztownie, z kluczowym udziałem urzekającej oprawy dźwiękowej stymulującej odbiór dzieła przede wszystkim sercem. Fabuła rozbudowana opowiada z wdziękiem o uczuciu pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, o ich rodzinach poddanych próbie miłości i przetrwaniu w amerykańskiej rzeczywistości czarnoskórej dzielnicy przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Z doskonałym wykorzystaniem potencjału warsztatowego Jenkinsa, pieczołowicie traktującego licznie zawarte w scenariuszu wątki, osadzone z precyzją w skomplikowanym kontekście społecznych i religijnych powiązań oraz z imponującą intuicją dobraną formą do potrzeby zmysłowego wyeksponowania subtelnych niuansów kwitnącej młodej miłości - wykreowania dla niej przestrzeni, uciekając od melodramatycznego patosu, a jednocześnie nie skąpiąc piękna tkwiącego w jej niewinności. I pomimo braku klasycznego happy endu obraz którego dramatyczna wymowa i gorzki sens nie pozbawia zawartości przyjemnie otulającego widza ciepła. Niezwykle urokliwe, zdobne w metaforyczne odniesienia (dotyk, szyba) kino z tajemniczą osobistą dedykacją dla bliskiej osoby. Bez najmniejszego wahania polecam, wierząc że warto przeżyć spotkanie z "niemą ulicą" dla potrzeby, tudzież konieczności pogłębienia własnej wrażliwości. 

P.S. To nie jest oczywiście film dla szerszej publiczności, bo nie jest stworzony z myślą o zaspokajaniu oczekiwań przeciętnego widza, którego gust sprowadzony jest do kontaktu z typową atrakcyjną pod względem akcji kinową rozrywką. Ale ja uwielbiam właśnie obrazy z takim sennym rytmem, gdzie zaledwie kilka razy ciśnienie zostaje podniesione, a i tak emocje intensywnie przez cały czas projekcji we mnie grają. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj