poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Dolor y gloria / Ból i blask (2019) - Pedro Almodóvar




Almodóvar kontemplacyjny i retrospekcyjny – subtelny jak chyba nigdy dotąd, uderzający bezpośrednio w osobisty ton, jak źródła donoszą i treść sugeruje opierający historię na motywach biograficznych. Emocjonalny, lecz niestety nie wystarczająco emocjonujący, drenujący mocno odczucia bohatera, ale trudny do empatycznego zrozumienia. Szczególnie z punktu widzenia mężczyzny o zdecydowanie uboższej wrażliwości, ze znacznie mniejszym przywiązaniem do roli matki w życiu dorosłym, a tym bardziej impregnowanego na bliskość w ujęciu kontaktów z partnerami tej samej płci. Wizualnie jak to zwykle w filmach Almodóvara bywa wyrazisty, bogaty intensywnością kolorów, do wybornego degustowania barw i kompozycji narracyjnej pod których hipnotyczną warstwą kryje się ekshibicjonizm zawarty w prostocie fabuły, świadomie bez bardziej wyrazistej dramaturgii. Piękny to obraz bo odważny, piękny bo uczuciowy, piękny bo z wrażliwością malowany, lecz poza intymnym charakterem wiwisekcji w całym swoim obliczu zachowawczy, bez napięcia, tym bardziej ekstazy. Być może należy też otwarcie napisać, że Ból i blask mówi o zaburzeniach wywołanych przesadnym egocentryzmem o podłożu artystyczno-intelektualnym. Przekwitłym narcyzmem w formule spowiedzi, nie dla potrzeby oczyszczenia tylko skupienia uwagi na sobie. Czy aby siedemdziesięcioletni Pedro Almodóvar (ujmując sprawę bez owijania w bawełnę) głasków z litości się nie domaga, może też poniekąd swoje wady okolicznościami usprawiedliwia? W ludzkim odruchu głaszczę melancholika po głowie, klepię go po przyjacielsku po ramieniu, zazdroszcząc mu jednocześnie wrodzonego talentu i życiowego farta, który poparty zapleczem predyspozycji dał mu życie w którym chyba jednak więcej blasku niż bólu.

P.S. Antonio Banderas do kontemplowania, Penélope Cruz do schrupania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj