poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Kurier (2019) - Władysław Pasikowski




Sporo krytyki przyjął na klatę Pasikowski po premierze Kuriera. Uwag myślę uzasadnionych, które oczywiście nie tyczyły się warsztatu reżyserskiego, a obranej formuły przedstawiającej postać Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Bo trudno nie zgodzić się, że osoba sławnego kuriera w tym ujęciu zbyt prostymi środkami nakreślona, bez podjęcia próby głębszej niż tylko standardowa refleksja podług obecnie obowiązującą idei Polaka szlachetnego bez wad jakichkolwiek. To jedno, drugie zaś co rzuca się w oczy, a odnosi do stylistyki i wymaga wyrozumiałości, to porywanie się na super produkcję bez koniecznych gigantycznych środków finansowych. Mnie i zakładam każdego, kto posiada elementarne poczucie dobrego smaku razi tania komputerowa obróbka, której bardzo daleko do przekonującej naturalności. To paradoks, że jak lata temu Pasikowski kręcił swoje wielkie hity, to treść i przenikliwość merytoryczna łatała skutecznie braki w technicznej obróbce, a charyzmatyczne aktorstwo dawało takiego kopa, że ho ho. A dzisiaj, kiedy Pan Władysław dysponuje znacznie bardziej zaawansowanymi możliwościami technologicznymi, to wykorzystuje je nazbyt ochoczo, ale bez odpowiedniego smaku. Ponadto dobierając obsadę nie zawsze o fantastycznym przygotowaniu i możliwościach nawet jakby się nie starał budować szpiegowskiego w założeniu, a sensacyjnego w praktyce napięcia to kilka postaci robi z tego przedsięwzięcia kabarecik - no nie nadają się do tej roboty, albo ich twarze już tak są opatrzone, że po prostu NIE! Kurier właściwie to ten sam schemat wizualny, jaki w przypadku Jacka Stronga był zastosowany, tylko zaaranżowany pod okoliczności II wojny światowej. A ja bym sobie życzył, aby Pasikowski więcej surowym mięchem zarzucił rezygnując z pseudo wymuskania. Nie bawił się niczym autor wątpliwych jakościowo pejzaży między innymi światłocieniem z popularnych aplikacji do obróbki fotografii. Nie chcę by w istocie dramatycznej historii było jak w komiksie, tylko aby do bólu autentycznie oddawała ona rzeczywistość i okoliczności, aby wstrząsnąć i przerażać. Aby zmuszała do wykrzywiania twarzy w geście lęku przed strasznym wojennymi czasami, wybijając z głów co bardziej krewkim młodzieńcom marzenia o spełnieniu w walce. Tutaj jednak kosmetyka zakryła to co najważniejsze pod grubą warstwą niestosownego makijażu, mającego na celu wykreować postać nie z krwi i kości, a bardziej super/hiper bohatera ze stron powieści pisarzy w rodzaju Alistaira MacLeana. Dużo pracy zapewne w uzyskanie przebojowego tempa włożono, a efekt tylko poprawny. Niezwykle życie (tak czytałem swego czasu biografie Kuriera pióra Jarosława Kurskiego), a wrażenia sprowadzone do powierzchownej tylko emocjonalności w atmosferze wtłaczania do głów wypielęgnowanej młodzieży, że czasy wojny to zaiste doskonała okazja do zdobycia "fejmu". Wolałbym aby Pasikowski nie kreował się na nauczyciela poprawnej politycznie historii popularnej, a robił to co sławę w branży mu przyniosło, czyli wkładał kij w mrowisko. Właśnie tak jak to doskonale merytorycznie i warsztatowo w przypadku Pokłosia ostatni raz uczynił. To jest jego naturalne środowisko, tam gdzie krew, pot i brud, gdzie niczego się nie koloryzuje i makijażem przykrywa. Doceniając wszakże w podstawowym stopniu wykonaną robotę (bo były też w ilościach śladowych mocne momenty), mam niestety jak powyżej wyłuszczyłem sporo do zarzucenia. Nie na taki mdły laurkowy hołd absolutnie oddane sprawie, bezsprzecznie skomplikowane życie Jana Nowaka-Jeziorańskiego zapracowało. Pamięć o nim zasłużyła na coś więcej niż tylko banalne z tekturki wycinane epizody. Mimo że jestem rozczarowany i minusy przesłaniają mi nieliczne plusy to STOP, nie całkiem radykalna zmiana tonu teraz w kilku zdaniach nastąpi. Jeśli ocena ma wynikać z poziomu znużenia  pochodzącego z autopsji, bez oczekiwań i z góry założonej tezy, według sugestii zawodowej krytyki, to było tak po prostu bardzo przyzwoicie i jak na standardy kina akcji bez większych mielizn. Większość aktorskiej braci wykazała się profesjonalizmem i intuicją, a sama historia przyniosła podstawową porcję wiedzy o kulisach wybuchu Powstania Warszawskiego (czytaj potwornie tragicznego w skutkach zrywu wolnościowego). Bez zbytniego grzebania w niuansach, tak aby większość widzów bez  problemu zrozumiała ówczesną sytuację polityczną i jej bezpośrednie oddziaływanie na podejmowane decyzje. Mało gdybania, roztrząsania - więcej podanych w przystępnej, poniekąd nawet rozrywkowej formie podciągniętych pod patriotyczną tezę faktów. Podtrzymuje wciąż mimo wszystko, że to nie głęboki dramat, a tylko w założeniu wyrazisty film akcji, który służy zarówno popularyzowaniu postaci skromnego herosa, jak i w pierwszym rzędzie przeznaczeniem jej uświadamianie historyczne młodzieży według obecnych zaleceń ministerstwa. Nie stanowiąc tym samym wyczerpującego temat materiału o charakterze dokumentalnym, biograficznym, nie mówiąc już psychologicznym. Bardzo żałuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj