środa, 11 marca 2020

Kylesa - Static Tensions (2009)




To co z miejsca kojarzy się z Kylesą, to rzecz jasna podwójna perkusja i to niecodzienne synchroniczne, dziko intensywne okładanie przez tandem zręcznych pałkerów nadającego ich muzyce mocy i pulsu instrumentu. Dwa to wokalna symbioza pomiędzy męskim szorstkim skandowaniem Phillip Cope'a, a głosem niewieścim Laury Pleasants, który tylko niewiele zaciekłością ustępuje temu naładowanemu testosteronem, a dodatkowo dodaje warstwie śpiewnej depresyjnego charakteru, równoważąc tym samym punkowe zapędy Phillipa. Static Tensions to czwarty długograj ekipy z Savannah i pierwszy, który wyszedł zdecydowanie poza obręb undergroundu, choć tak po prawdzie niewiele stracił przez to na surowości oblicza, a nawet dodał jej brzmieniu dynamiki i agresji. Nie będąc gorącokrwiście radykalnym fanem poprzedniczek (być może przez to że nie znam tej muzyki na tyle rzetelnie), mam to przekonanie, że dopiero od czwórki rozpalili wokół siebie wystarczający żar, aby zacząć zasłużenie trafiać do większych magazynów muzycznych i rozbudowywać tym samym zakres swoich wpływów w obozach maniaków szeroko rozumianego metalu. Niby reprezentują na Static Tensions sludge, ale nie ma opcji aby Kylese umieścić w wąskich ramach gatunku, bez przekonania iż wpływów w niej różnorakich za mało - aby została wyróżniona, jako je skutecznie rozsadzająca. Niewątpliwie hipnotyzujący trans i piosenkowy sznyt kompozycji amerykanów pozwala ich sztuce dotrzeć dalej, ale i psychodeliczny posmak równolegle głębiej niż standardowe numery klasycznych przedstawicieli gatunku. Przekonują dosadnie o tym kolejne albumy formacji i nawet jeśli dzięki nim Kylesa nie wypłynęła na tak szerokie wody jak ich ziomkowie z Mastodon, to psioczyć na ich zawartość bardziej niż to konieczne w odpowiednio reckach Spiral Shadow, Ultraviolet i Exhausting Fire (może ten ostatni to wyjątek) nie próbowałem. Myślę jednak, iż to właśnie long z 2009-ego roku pozostawił we mnie najmocniejszy ślad jako całość i też poszczególne osobne numery z niego wlazły mi pod skórę najskuteczniej. Zawsze jak wracam do odsłuchów ich krążków, to podświadomie czuje nakaz aby wpierw odpalić "napięcia". Co bez większych "oporów" czynię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj