środa, 25 marca 2020

The Nile Hilton Incident / Morderstwo w hotelu Hilton (2017) - Tarik Saleh




Lokalizacja Egipt, ale rozczarowując rozpalonych możliwością podziwiania bajecznych scenerii fanów all inclusive, nie ten oczywiście z okien pięciogwiazdkowego hotelu położonego w nadmorskim kurorcie, tylko od środka - z wnętrza którego prawdziwy obraz przed turystami starannie chroniony. Dokładnym miejscem akcji Kair – gigantyczna metropolia z bogatą historyczną przeszłością, dynamiczna i pełna tak wiele mówiących współcześnie wyrazistych nie tylko dla wytrawnego socjologa kontrastów. Miasto bogatych dzielnic i zamieszkałych w nich uprzywilejowanych decydentów, ale jak z zasady wynika, w miejscach gdzie rządzi twarda władza i przemoc jednocześnie, aglomeracja korupcji i strachu. Szczególnie, że akcja tego wyśmienitego obrazu toczy się pośród zaułków biedy i na kilka dni dosłownie przed wybuchem Arabskiej Wiosny Ludów. Ten pozbawiony jakichkolwiek filtrów thriller/kryminał jest zatem osadzony w konkretnym czasie historycznym i okolicznościach społeczno-politycznych, stąd ich wpływ na fabułę zrozumiały i niebagatelny. W poruszającym klimacie przygnębiającej niemocy, przerażającej brutalności miejsca, tropiony jest morderca pięknej piosenkarki. Widz od początku domyśla się, że zamieszani w udział w zbrodni są ludzie z koneksjami - na stanowiskach i z pieniędzmi. Fabuła opleciona na karkołomnym śledztwie, sprowadza się właściwie do skazanej z góry na porażkę próby rozprawienia się z systemem, stawiając bohatera przed dylematem - stanąć w poprzek czy pozwolić się ponieść z prądem? Kino nakręcone jak doczytałem przez człowieka z zachodu, powiązanego tylko częściowo pochodzeniem narodowym z arabską mentalnością i specyfiką miejsca akcji. Kino brutalnej prawdy, którego nie porównam bezpośrednio w naszych realiach do obrazów Smarzowskiego, chociaż tonacja w nim zachowując wszelkie proporcje zbieżna. Lecz kiedy Smarzowski w przeważającej większości brodzi spektakularnie w ojczyźnianym szambie i nie pieszcząc się z tematem wyprowadza intensywnie ciosy, to Tarkik Saleh szambo przy okazji wskazując, skupia się jednak w smutku i w hollywoodzkim  nieco stylu na wymiarze cierpiętniczym egzystencji ostatniego sprawiedliwego. Wciągając, a wręcz w ukazaną patologiczną rzeczywistość widza zasysając, bowiem oddaje do oceny kino zrobione zgodnie ze wszelkimi zapewniającymi autentyczność warsztatowymi kanonami, ale też dewiacje obnażając i tym samym z całą mocą je piętnując poprzez jednoznaczną identyfikację widza z postacią ofiarnego stróża prawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj