czwartek, 5 marca 2020

Mr. Jones / Obywatel Jones (2019) - Agnieszka Holland




Jestem szczerze zaskoczony, chociaż przez wzgląd na ogromne zasługi dla promocji polskiej kinematografii za granicą, nie powinienem wątpić w uznane w branży umiejętności Agnieszki Holland. Lecz trafiając kilka miesięcy temu przy okazji premiery Obywatela Jonesa na różnego rodzaju wzmianki pozbawione zasadniczo opisów w tonie euforycznym, natomiast pełne nawet otwartej krytyki ze strony oburzonych werdyktem Jury 44 FPFF w Gdyni, naturalnie nie spodziewałem się akurat, że szanowne grono specjalistów pod przewodnictwem Macieja Wojtyszki miało tak trudny wybór, pomiędzy faworyzowanym znakomitym Bożym Ciałem Janka Komasy i jak się okazało równie znakomitym filmem Agnieszki Holland. Nie ukrywam bowiem, iż odczułem podczas projekcji dotkliwe zaangażowanie, co motywuje mnie do stwierdzenia że Holland nakręciła niezwykle przejmujący film, który w moim, jak się okazuje dość odosobnionym przekonaniu (jak wyżej już wspominam sporo zawodowych krytyków i pasjonatów kina kręciło nosem), może się równać wielu już klasycznym obrazom, jak natychmiast w tej sytuacji przywołany z mojej pamięci Pianista Polańskiego. Przywróciła mi Pani Agnieszka tym samym, po niezbyt udanym Pokocie (dla odmiany niezrozumiale przyjętym po premierze niemal chóralnie entuzjastycznie) na powrót wiarę w swoje kino i udowodniła, iż potrafi z klasą sięgać do poziomu jaki względnie niedawno osiągała w przypadku W ciemności. To bezsprzecznie (upierał się będę!) ta sama liga gatunkowa i jakościowa, równie mocno poruszający dramat historyczny o społeczno-politycznym wydźwięku, w którym doskonale przywołuje ducha okrutnych czasów, z pełnym autentyzmem pobudzając intensywne emocje. Temat porażająco tragiczny przedstawia odpowiednio rzetelnie i choć nie można odmówić prawa historykom do wytykania użycia pewnych uogólnień, czy też ponad standardy wymagającemu widzowi dostrzegania w narracji nieco zbyt archaicznej formuły, to bardzo cenny dla zwiększenia kręgu potencjalnych adresatów zdaje się osiągnięty idealny balans, pomiędzy skomplikowanym i newralgicznym wstrząsającym charakterem opisywanych sytuacji, a warsztatową umiejętnością ukazania ich w przystępny, aczkolwiek daleki od łopatologii sposób. Ponadto za równie dominującą zaletę Obywatela Jonesa uznaję doskonałą robotę specjalistów od scenografii, z naciskiem na precyzyjne dobranie atrybutów w postaci rekwizytów oraz kreującej wyrazisty klimat palety użytych barw. Mimo iż jak donoszą wzmianki o kulisach powstawania obrazu, nie zadano sobie trudu odszukania wszystkich możliwych autentycznych lokacji, to te wykorzystane nieco zastępczo bardzo przekonująco oddały charakter miejsc, czy okoliczności przyrodniczych. Tym samym nie odczułem też podczas seansu najmniejszego dyskomfortu polegającego na dysonansie na linii prawda ekranu, prawda czasu, skupiając się niemal wyłącznie na kluczowym dziennikarsko-kronikarskim aspekcie zapisu piekła totalitarnego ustroju i w tej samej płaszczyźnie, przez pryzmat siły i możliwości oraz wagi edukacyjnej starcia pomiędzy jednostką, a bezlitośnie zuchwałym systemem - kierującym idealistycznym człowiekiem nakazem moralnym, a rozbijającymi w pył jego złudzenia politycznymi uwarunkowaniami. Dostrzegając też oczywiście równolegle wszelkie liczne niuanse docierające z tła (między innymi George Orwell i inspiracja do napisania Folwarku zwierzęcego), jak i w szczególności zatrważającą aktualność ludzkich postaw i zachowań wymuszanych zastraszeniem czy motywowanych przywilejami (urzędniczy brak skrupułów). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj