wtorek, 5 maja 2020

La vérité / Prawda (2019) - Hirokazu Koreeda




Trudno cokolwiek w pełni wiarygodnego i skonstruowanego na podbudowie doświadczenia szerszego o filmie egzotycznego reżysera z istotnym doświadczeniem i cenionym dorobkiem napisać, kiedy jego dotychczasowa twórczość wyłącznie z perspektywy „słyszałem” znana. Stąd to, co poniżej wyłuszczone jest tylko autentycznym zapisem odczuć laika w konfrontacji z nawet nie wiem czy w jakikolwiek sposób kompatybilnym z jego azjatyckimi dziełami europejskim filmem. Widzę i słyszę, więc donoszę, iż podobały mi się te nieliczne momenty, kiedy muzyka w tle ożywiała duchowy charakter filmu, którego zasadnicza rolą było niestety nudzić. Kiedy tajemnica ukryta w prawdzie od początku wydaje się oczywista, choć rzecz jasna trudno było przewidzieć szczegóły jej właściwości. Obraz to skupiony na skomplikowanych rodzinnych relacjach i dość monotonnej narracji, która prowadzi przez subtelności, stąd efekt może wydawać się monotonny, a sam temat mało efektowny, by stać się w jakikolwiek sposób hitem, a nawet zainteresować obszerniejszą grupę widzów, którzy w obyczajowych dramatach w wydaniu nostalgicznym nie wyłącznie od święta gustują. Nie pomaga w tym też teatralna maniera i nieco sztuczna poza aktorska wszystkich postaci, bez wyjątku równo dostosowujących się do narzuconego stylu zdystansowania i wyniosłości bohaterki granej przez Catherine Deneuve. Jestem w rzeczy samej rozczarowany, bowiem spodziewałem się mniej udawania, a więcej naturalności, ponadto i więcej ekscytacji w mniej pretensjonalnym kameralnym dramacie. Emocje w większym niż minimalnym stopniu po seansie nie pulsują, mimo że są w scenariuszu i grze obecne, to powstrzymywane przyjętą formułą przed jakąkolwiek eskalacją, a to odbiera walor utrzymujący uwagę. Może się mimo wszystko przełamię i zerknę kiedyś na to, co jest japońskie w dorobku Hirokazu Koreedy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj