niedziela, 31 maja 2020

Witchcraft - Black Metal (2020)




Nie śledziłem od dłuższego czasu co tam w obozie Witchcraft piszczy i w sumie to w tym momencie moja wiedza co od czasu Nucleus (2016) wokoło i wewnątrz grupy uległo przemianie, nie została do dzisiaj zbytnio wzbogacona. Wiem już teraz tylko, że nowy krążek pod szyldem zespołu został nagrany, a jego formuła mocno zaskakująca. Gdyż tak się składa, że na track listę (chyba przekornie zatytułowanego) albumu składają się wyłącznie kompozycje akustyczne - zagrane jeśli mnie słuch nie myli na jedną gitarę i wokal lidera. Stąd zanim z naturalnej ciekawości sprawdziłem o co w tym przewrocie chodzi i kto za nim właściwie stoi, pomyślałem że musi to być chyba owoc znaczących zmian w obrębie grupy, z dezercją, bądź wystawieniem za drzwi przez lidera reszty członków grupy. Czy to trudny jego charakter, czy też kwestia zupełnie innych planów życiowych członków ostatniego (ustawicznie zmieniającego się składu) spowodowały, iż obecnie Witchcraft to Pelander, a Pelander to Witchcraft akurat mnie nie interesuje. Mnie interesuje tylko jakiej jakości pod tą w okultystycznym retro rocku zasłużona nazwą będę doznawał i czy już na stałe bez prądu plumkanie będzie na krążkach tej nowej odsłony Witchcraft gościło. Jeżeli to jednostkowa sytuacja, to przyznaję, ze będąc dość z początku sceptyczny, teraz po kilku odsłuchach uznaję, iż rękę do świetnych prostych aranży ma Pelander znakomitą, a efekt uzyskany brzmi tak jakby człowiek od wielu lat żył z grania solowego w formule pieśni o "bardowskiej" proweniencji. Tyle że jeśli każda kolejna studyjna inicjatywa będzie tak kameralna, to lepiej by już teraz było, gdyby pod nazwiskiem kierownika tego zamieszania ta twórczość była wydawana. Mam ja bardzo teraz mieszane odczucia, jakoby taki rzucający z pasją zaklęcia grajek pojedynczy z gitarą, talentem do pisania mrocznych ballad oraz ciepłą barwą głosu podobał mnie się bardziej niż myślałbym, to cholera tęskno też do Witchcraft w tym tradycyjnie elektrycznym wydaniu. To też fajnie i niefajnie zarazem, aliści można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i sprawić by wilk był syty i owca cała, a nie przeprowadzać taką cichą rewolucję, która stawia istnienie pierwotnej konfiguracji pod bardzo dużym znakiem zapytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj