środa, 20 maja 2020

The Gathering - Souvenirs (2003)




O szczegółach mojej przygody z holenderskimi refleksyjnymi smutasami w kilku poprzednich reckach dość szczegółowo pisałem, stąd w tym momencie jedynie na wstępnie wspomnę, iż to od właśnie Souvenirs na dłuższy czas mój kontakt z ich muzyką się zerwał, a tylko w międzyczasie bardzo incydentalnie zapuszczałem w krótkich sesjach wcześniejsze niż Souvenirs albumy. Obecnie natomiast na nowo odkrywam to, co zdarzyło mi się pobieżnie tylko poznać lub całkowicie zignorować i na fali tej resentymentalno-odkrywczej fali zajeżdżam obecnie tą finalnie szczęśliwą siódemkę, twierdząc na dzień dwudziesty maja dwa tysiące dwudziestego roku, że to kapitalna do penetrowania kopalnia smaczków pochodzących z przysposobionej w sporym natężeniu progresywno-art rockowej, tudzież transowej trip-hopowej formuły, jak i wysublimowanych pomysłów aranżacyjnych, które zachowując ducha i klimat sztuki sygnowanej dotychczas nazwą The Gathering, dojrzewają w tym konkretnym przedziale czasu z dużym powodzeniem. Wszakże te pomysły nowe i odważne (nawet eksperymentatorskie nieco), jednako dalekie od popuszczania wódz wyobraźni i fantazji zbyt mocno, co pomaga utrzymać rygor konstrukcyjny, coby chwytliwość w nich była i idealnie zbilansowana została z ambicjami. Nie zauważam tym samym na Souvenirs żadnego potknięcia, a każda kompozycja jawi się jako szczegółowo dopracowany koncept liryczno-brzmieniowy, którego kluczowym walorem zdaje się być harmonia pomiędzy wszystkimi poszczególnymi składowymi i idealne ich zbilansowanie. Rozumiem też, że poszczególne fragmenty, motywy czy nawet całe utwory, szczególnie te pozbawione silniejszego uderzenia w struny mogą tak jak mnie wówczas w roku 2003 wydać się zbyt miękkie i przez to trudne do zaakceptowania, kiedy świadomość istnieje w słuchaczu, iż zespół swoje formatywne lata spędził na scenie, gdzie siła, moc, ale i emocje głębokie odgrywały kluczową rolę. Tu podpowiadam, że należy wtedy spojrzeć na kolejny krok poczyniony wówczas przez ekipę "anielskogłosej" Anneke, jako naturalna ścieżka rozwoju, a zmiękczenie przekazu dźwiękowego uznać za jeszcze bardziej dogłębne wrastanie w emocjonalny wyraz tworzonej sztuki, która nie tylko ciężkim brzmieniem przekazuje to, co w duszach i sercach muzyków żyło. Chociaż oddając całą obiektywną prawdę skrywaną w powyższej subiektywnej prawdzie, to Souvenirs nie jest aż tak mięciutkie jakby mogło być, bo przestery i mocne brzmieniowe akcenty goszczą tutaj również. I ten balans mnie się dzisiaj bardzo podoba!

P.S. Bo bym zapomniał! Krążek zamyka duet, nie byle jaki duet! Duet nad duetami. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj