niedziela, 25 października 2020

Steven Wilson - Insurgentes (2008)

 


Jest rok dwa tysiące ósmy i tym samym na mniej więcej rok przed wydaniem ostatniego jak dotąd krążka Porcupine Tree, Steven Wilson chwali się debiutanckim albumem solowym. Wówczas jako już dość silnie wkręcony w temat miłośnik pod głównym szyldem udostępnianej twórczości Wilsona (dop. taki ze mnie spóźniony fanboy, który dopiero od In Absentia PT zaczął wielbić), głupi byłem że premierę Insurgentes przegapiłem i dopiero za sprawą Hand. Cannot. Erase. (2015), zapewne głodny klimatów jeżozwierzowych sięgnąłem po sygnowany nazwiskiem i imieniem Wilsona dorobek płytowy. To jest tak, że paradoksalnie płyta rozpoczynająca tą moją przygodę już dość znacząco oddalała się od klimatów jakich się spodziewałem, a właśnie Insurgentes po latach poznana przyniosła mi dźwięki jakie idealnie mogą kontynuować zawieszoną muzyczną ewolucję Jeżozwierza. Zatem zaiste przebiegle się ten mój związek z solową dyskografią Wilsona układa, że to co chciałem to teraz dostałem, a to co wcześniej dane do odsłuchu mi było, dzisiaj równie mocno cieszy. Bowiem czy to Wilson mniej klasycznie progresywny, czy Wilson dość silnie z tradycją powiązany, to jak jakość wszystkiego co wydał pokazuje, zawsze Wilson muzycznie wyśmienity. Startowy krążek solowy kręci się teraz u mnie nader często, z każdym kolejnym obrotem dostarczając wciąż nowych ekscytujących przeżyć i nic nie wskazuje na to, że nim zainteresowanie osłabnie na tyle, by na dłuższy okres został gdzieś w zapomnieniu w kąt rzucony. Wszystko mi się w nim przecież podoba - zarówno wielbię go jako właśnie rodzaj przywiązania do klasycznego rozumienia neoprogresywnej nuty, jak i po dłuższej "eksploatacji" dostrzegam w nim nie wyłącznie detale nawiązujące wprost tylko do tego co wypada w takiej stylistyce do kompozycji wplatać. Mistrz nie gra tutaj niczego czego nie można by się po nim spodziewać, żadnych rewolucji nie forsuje, ale całościowa formuła zawartości Insurgentes dobitnie udowadnia jak doskonały to muzyk i kompozytor, a numery jakie na potrzeby debiutu napisał z pewnością należą do tych w karierze najbardziej wyrazistych. Każdy kto kocha jego szeroką twórczość, znajdzie w tym krążku spełnienie. A jeśli nie znalazł, to ja nie rozumiem dlaczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj