wtorek, 28 lipca 2015

Child 44 / System (2015) - Daniel Espinosa




Dosyć sporo nieprzychylnych opinii wraz z premierą obrazu Daniela Espinosy po sieci się obiło i absolutnie one w mojej wyobraźni nie korespondowały z kapitalną obsadą i intrygującym tematem. Stąd jak tylko pojawiła się okazja by opinie innych z własnym oglądem rzeczywistości skonfrontować, natychmiast czas na seans wygospodarowałem. Teraz bogatszy w wiedzę z autopsji pochodzącą ośmielam się własną recenzję, nieskalaną sugestiami z netu pochodzącymi przedstawić. Jak wspomniałem głównym powodem mojego zainteresowania Child 44 była obsada, z legendarnym już Garym Oldmanem i za kilka lat pewnie pod względem prestiżu mu dorównującym Tomem Hardy. Dodatkowo sama historia osadzona w czasach schyłkowej epoki stalinizmu szansę dawała na produkcję, która przykuje uwagę i wrażenie na dłuższy okres po sobie pozostawi. Trudno zatem posądzać mnie o pozbawione entuzjazmu nastawienie - więcej ja wszelką racjonalną krytykę z miejsca odrzucałem, mimo iż zdawałem sobie sprawę z zagrożenia jakim sytuacja kiedy obraz o realiach radzieckich jest kręcony przez hollywoodzką machinę. Niestety zapału by trzymać się wyobrażeń starczyło mi jedynie do połowy, czyli do momentu kiedy przestałem żyć marzeniami, a zacząłem twardo stąpać i racjonalnie, bez emocji spostrzegać efekt pracy Espinosy. Mój entuzjazm sromotnie przegrał z empirią i kazał przyznać, iż z dużej chmury niestety tylko mżawka spłynęła. Bo oto zamiast mocnego  kryminału, czy też solidnego thrillera. obejrzałem mdły film przygodowy osadzony jedynie w mrocznych realiach Rosji Radzieckiej. Fakt, że zrobiony do bólu poprawnie, ale kiedy moje oczekiwania były tak wygórowane, to sama poprawność nie mogła uratować finalnego wrażenia. Całość w górę ciągną rzecz jasna kreacje - warsztatowe umiejętności bez zarzutu, gdyby zaś nie kolejna abberacja związana z użyciem w dialogach języka angielskiego. I tutaj to już odlot zupełny - ze sztucznie zmanierowanym rosyjskim akcentem! Nie rozumiem po co, na jaka cholerę taki manewr? Podciął tym błyskotliwym ruchem reżyser sobie gałąź na której i tak dość niestabilnie stał, dając pewnie wielu powód do uzasadnionej hejterskiej krytyki. W ten sposób poważna w założeniach opowieść o zimnym funkcjonariuszu służb bezpieczeństwa, który jedną słabość posiada, wynikającą z wydarzeń i doświadczeń z przeszłości, która to resztki człowieczeństwa w nim ożywia, staje się co najmniej nieco karykaturalna. I trudno w tym miejscu na wyliczenie większej ilości zalet niż wad. Szkoda, bo w głębi w najczarniejszych snach to zakładałem, że jedynie z kwestią nieudolnego zarysowania realiów sowieckiej Rosji będę miał tu do czynienia. Nie brałem pod uwagę tych mankamentów z którymi w rzeczywistości trzeba było się zmierzyć. Paradoksalnie w zestawieniu właśnie z nimi ukazana jankeska wizja ZSRR jest doprawdy zaskakująco trafna. Czy jest do końca zbieżna to już kwestia dyskusyjna. Jeżeli ktoś oczekuje pełnego autentyzmu po archiwalia dokumentalne radzę sięgać. Ja oczekiwałem tylko mocnego kina akcji z tłem pełnym uwarunkowań społeczno-historycznych, które by klimat podkręcały - przykro mi, że się zawiodłem.

P.S. Trzeba na przyszłość zwracać baczniejszą uwagę na nazwisko reżysera niźli obsadę. Kim do cholery jest ten Espinosa? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj