Nie wiem co się stało - wyraźnie coś mi się poprzestawiało i jak za czasów największej świetności Skunk Anansie nie funkcjonował zasadniczo w orbicie bliższej moich zainteresowań, tak po spóźnionym zapoznaniu z poprzednim materiałem, który prawie dekadę temu ujrzał światło dzienne znacząco się mój stosunek do tej marki zmienił. Anarchytecture maksymalnie zyskiwał dzięki kapitalnemu Love Someone Else, choć całość przecież pod względem aranżacyjnych smaczków i dojrzałej obfitości ciekawych numerów nie miał prawa być uznany za jedynie poprawny. Ja szczerze pisząc i obnosząc się z argumentem potwierdzającym w kierunku pierwszych zdań chciałem donieść, że na całego się poprzednim krążkiem ekscytowałem i wykonując właśnie trzecie podejście w ciągu dwóch godzin do The Painful Truth stwierdzam, iż dziwnym by było gdybym bieżącego albumu nie wychwalał, szczególnie gdy otwierający kawałek na grubo mnie zaskakuje użyciem odjechanych w kierunku dysharmonii dęciaków, a dalej dominuje "mądra" raczej elektronika i świetny groove basu, gdy gitary tymczasem są jedynie bohaterami drugiego planu. Podoba mi się ten obecnie modny i często kapitalnie przez młodych zdolnych rozwijany ejtisowy kierunek, więc gdy swoją ciekawość i wyobraźnię muzyczną zechcą ubrać w robiący wrażenie efekt weterani (This Is Not Your Life - świetny vibe), to ja tym bardziej jestem rad i skory staje się z miejsca do dodawania we własnym subiektywnym rankingu takim artystom punktów za współczesność. Nie ukryje, bo się nie bardzo wstydzę słabości w obecnym wieku do rzeczy lekko serduszko w ten nostalgicznie czy romantycznie, lecz nie ckliwie rozprawiający się z własnymi demonami sposób i podkreślę że Shame też robi dobrą robotę, jednak w bezpośredniej rywalizacji z My Greatest Moment musi myślę uznać wyższość indeksu numer dziewięć. Ogólnie twierdzę po tych trzech (i pół) odsłuchach z rzędu, że nowy się bardzo dobrze broni (mega Animal), bez względu czy kompozycje z niego są bardziej w kierunku dynamiki czy klimatu i co uznaję za najbardziej istotne napisany jest tak, że typ/typiara kochający/a chwytliwość niebanalną strzelą w opiniach quasi recenzenckich animuszem i tak samo podobni oni co lubują się w smaczkach nie będą narzekać. Chyba że to osobniki nadmiernie nadęte, tudzież kompletnie dźwiękowo niewzruszone w kontekście szeroko rozumianego, całkiem nowocześnie pojmowanego po prostu, fajnego rocka. Wówczas faktycznie - kręcić nosem będą z bardzo mądrą i bardzo wyniosłą miną, albo zwyczajnie zleją tą premierę. Ja już dawno się wyleczyłem z krytyki przebojowości, tym bardziej nie zlałem i teraz oraz pewnie jeszcze przez chwilę się podelektuję. :)
niedziela, 25 maja 2025
Skunk Anansie - The Painful Truth (2025)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz