Film od nagromadzenia traum gęsty, koncepcyjnie zaskakująco rozbudowany, bez stosowania półśrodków, półtonów, bezpośredni, trudny, bolesny - doceniam mocno, ale humoru mi on nie poprawił dniu projekcji oczywiście. Wysokie stężenie brutalnego autentyzmu i totalne w nim otwarcie! Dość długa ponadto sekwencja weselna, nasuwająca rzecz jasna skojarzenia z bardziej rozbuchaną klasyką kina - z mocno wbijającą się w pamięć, standardowo, z rozpędu podłóg szablonu wykorzystywaną biblijną sentencją, że „miłość nie unosi się pychą...”, jaka może brzmieć alarmująco, z perspektywy czasu intensywnie pokorę wywołując. Po korek tutaj surowizny i brudnego realistycznego mroku. Bez standardowej obróbki muzycznej właściwie, tylko w kluczowych momentach z przerażającą dźwiękową oprawą oraz motywem gwizdanym jaki może się śmiało śnić w koszmarach na pierwszym planie oraz kapitalnie wgryzającymi się w świadomość i ciekawie kompozycję urozmaicająco-podkręcającymi motywami wizualnymi. Wszystko po to by oddać potwornie mrocznego ducha opartej na faktach historii, w której boli niemal wszystko i wszystko niemal przemawia totalnie, bezsilność w widzu o natężeniu przygnębienia gigantycznego wywołując. Jednostki u władzy bez kręgosłupów moralnych, upiory patologią umysłu przeżarte, z ludzkimi twarzami bez wyrazu i oczami z których pustka moralna wręcz zionie, jak i świadoma nieudolność organów ścigania, bowiem poczucie bezkarności politycznej hordy level najwyższy. Postaci tego dramatu wiele, zakrętów dramatycznych i wątków tragicznych w tężejącej atmosferze kryminalnej niemało, ale czy to typowe mroczne crime story podporządkowane odkrywaniu pozornie kluczowej tajemnicy zbrodni, ponad studium psychologiczne pokiereszowanej jednostki, obsesyjnie dążącej do sprawiedliwości, poddawanej ustawicznym próbom charakteru przez system i stojącą za nim pod pod postacią elit tak podłość i pogardę dla prawa - wiem że nie! Naprzeciw zorganizowanej przestępczości w białych kołnierzykach młody, zdeterminowany żandarm z patoli pochodzący i tejże patoli z oczywistych względów, gdy ona przez niego krytycznie spostrzegana nienawidzący. Policjant o aparycji mało kozackiej, prawdziwy pies z zupełnie mylącą fizycznością, za to z charakterem wykutym w najtrudniejszych z możliwych warunkach dorastania. Tłem w decydujący sposób oddziaływującym robotniczo-przemysłowa, upadla Belgia lat dziewięćdziesiątych, przypominająca wręcz nasze rodzime realia z czasów najintensywniejszej anomii - taka jakiej kompletnie nie znalem, ani nie potrafiłem sobie wyobrazić. Na pierwszym planie kapitalna główna rola aktorska, doskonała, chwytająca za gardło kompozycja narracyjna, dalej chore akcje (scena ze świniami i ludzkimi szczątkami) i mnóstwo oblechów oraz wszelkiej maści ludzkiego ścierwa w konfrontacji z obsesyjną walką o prawdę i sprawiedliwość. Potwornie przygnębiająca rzeczywistość miejsca i czasu z odbierającą wszelkie nadzieje puentą, że w tym świecie pozbawionym kompletnie etyki i moralności można stracić wszystko próbując coś zmienić. Idziesz do kina zwarty, gotowy, świadomy ciężaru gatunkowego - z kina jednak już się wyczołgowujesz, gdyż rzeczywistość przygniotła, zmiażdżyła, może wręcz zmiotła te Twoje biedaku najbardziej potworne scenariusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz