poniedziałek, 20 lipca 2015

Heat / Gorączka (1995) - Michael Mann




Co tam współcześnie Michael Mann kręci szczerze mówiąc mało mnie interesuje. Gdzieś w okolicach Collatetal zainteresowanie jego obrazami straciłem, bo i pozbawił gość produkcje sygnowane swoim nazwiskiem błysku, który wcześniej gwarancją najwyższej był jakości. Miałko się zrobiło i od tamtej pory nijak tego zmienić nie potrafił - nawet Public Enemies, czego cholernie żałuję, mimo że temat fascynujący ogarniał, to ciężaru gatunkowego i jakości koneserskiej nie posiadał. Tyle że ja pozbawiony już dziś złudzeń nie zapomnę z jaką fascynacją oglądałem jego filmy szczególnie z lat dziewięćdziesiątych, na czele rzecz jasna z Gorączką. To już klasyczny thriller policyjno-gangsterski, tyle że opierający się głównie nie na samej akcji (choć ona tutaj przecież nad wyraz pasjonująca) tylko na psychologicznych aspektach międzyludzkich relacji. Pojedynku osobowości wybornie odtwarzanych przez ikony kina w osobach Roberta De Niro i Ala Pacino. Każdy gest, mimiczny detal to wyżyny aktorskich umiejętności, może w charakterystyczny i od lat utarty sposób przez nich powielany, ale to i tak taki poziom, że szczena z podłogi jest zbierana. Obok nich w dodatku z tuzin postaci, które równie kluczowe znaczenie dla rozwoju wydarzeń mają. Nazwiska równie gorące i do dzisiaj skutecznie swój wysoki status na scenie potwierdzające, że tylko kilka z nich przytoczę: Jon Voigh, Val Kilmer, Tom Sizemore, Danny Trejo, Wes Studi czy ówcześnie jeszcze nastolatka Natalie Portman. Te zalety siłę ogromną stanowią i nie pozwalają by upływ dwudziestu lat od premiery wpłyną negatywnie na efekt. Powiem więcej, mam teraz po seansie kilka godzin temu odbytym wrażenie, że dostrzegam w fabule więcej detali niżby byłem w stanie lata temu wychwycić - to co między wierszami ukryte intensywniej odbieram. To argument decydujący, że Heat to dzieło wybitne, przygotowane z niezwykłą intelektualną przenikliwością i techniczną wprawą. Ta fascynująca opowieść o ludziach z dwóch stron barykady, zaskakująco tożsamych i z bliźniaczymi wewnętrznymi demonami walczących, na określenie klasyk kinematografii bez wątpienia zasługuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj