poniedziałek, 9 maja 2016

Saul Fia / Syn Szawła (2015) - László Nemes




Kamera za głównym bohaterem stale podąża, perspektywa na nim skupiona, a w tle symbolicznie rozmyte okrucieństwo zmasowane i znieczulica wszechogarniająca, tak bardzo sugestywna, że po kilkudziesięciu minutach widz sam przestaje być wrażliwy na bestialstwo i sadyzm nazistów oraz cierpienie wszelakich ofiar. Obraz z jednej strony poprzez skrajny autentyzm wstrząsający, z drugiej jednocześnie za sprawą surowej narracji, między innymi także braku muzycznej osnowy pozbawiony emocji w sensie artystycznym. Zapadnie mi w pamięć niewątpliwie, mój ciężki oddech podczas seansu świadczył o sile jego oddziaływania, lecz absolutnie szybko do niego nie powrócę, bo to rodzaj tortury jakiej nie mam sobie ochoty zadawać po raz kolejny. Doceniam zamysł twórców i sposób realizacji mimo, że nie uważam by Syn Szawła był obrazem w pełni zasługującym na przyznawane laury. Zastanawia mnie teraz, zadaję sobie pytanie, czym kierowali się członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej przyznając mu tegoroczną statuetkę. Mam taką teorię o spiskowym pochodzeniu, że to był Oscar szczególnie polityczny w kontekście współczesnej nacjonalistycznej węgierskiej, jeszcze wciąż względnie miękkiej dyktatury.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj