wtorek, 10 maja 2016

Radiator (2014) - Tom Browne




Przypadkiem z morza nowych tytułów Radiator został wyłowiony, po jedynie szczątkowym zapoznaniu się z tematem oraz co istotą zainteresowania, przywołaniu w promocji tytułów, które w mojej ocenie szczytów filmowej sztuki sięgają. Zachęta na tyle skuteczna była, że kilka innych obrazów oczekujących Radiator przeskoczył i w zaledwie dwa dni po zaistnieniu w mej świadomości, zagościł na ekranie. To kameralny dramat w większości w czterech ścianach się rozgrywający – autentyczny i dojrzały na podstawie jak wyczytałem osobistych doświadczeń reżysera. Z trzema głównymi postaciami i masą głębokich, pastelowych emocji - zdziwaczały, zgorzkniały starzec (ojciec), usłużna, cierpliwa staruszka (matka) i syn wyrwany z własnego życia, postawiony w obliczu wyzwania jakim opieka nad rodzicami. Pośród starych pokrytych kurzem przedmiotów z historią opowieść się rozgrywa - stert książek, skrzypiących drzwi i schodów, zamglonych okien, takiego w ogólności przygnębiającego bałaganu. Romantyczna poniekąd sielanka małomiasteczkowej senności przełamana zostaje mrokiem spostrzegania rzeczywistości oczami starca. Jest w tym jakieś piękno trudno definiowalne, może związane ze spokojem, brakiem gonitwy, ale i strach odczuwalny przed bezcelowością istnienia i oczekiwaniem na ostateczny koniec. Bo nic wyjątkowego się nie zdarzy, żaden nowy etap nie zaistnieje, wszystko za, a przed już nic. Kino pozbawione atrakcyjności czysto rozrywkowej, skupiające się przede wszystkim na wnikliwej refleksji. Może nie sięgające poziomu dzieła, jednak bardzo wartościowe z punktu widzenia zdobywania doświadczeń życiowych i pokory wobec starości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj