czwartek, 8 września 2016

American Gangster (2007) - Ridley Scott




Kariera gangstera, od szofera do szefa szefów. W tej profesji droga na szczyt usłana trupami być musi, bo bezwzględność respekt wzbudza, a kiedy prócz niej elitarny kryminalista jeszcze inteligencję na poziomie bardzo wysokim posiada to sukces murowany. Wyciąga wtedy naukę z każdej sytuacji, wnioski trafne w kolejne działania przekuwa, spryt i przytomność umysłu z rozmachem łączy, bo widowiskowo być musi, by legenda szła w środowisko. Klasyczna to i skuteczna próba zbudowania mafijnej opowieści według sprawdzonego szablonu. Przygotowana z pasją i tylko odrobinką rutyny, bo nic tu nie zaskakuje, a jednak trzyma przed ekranem i do końca daje takie emocje jakich fan gatunku oczekuje. Warsztatowo bez zarzutu, gdyż Ridley Scott z nie jednego pieca hollywoodzki chleb wyjadał i doskonale daje radę w niemal każdej konwencji - taki z niego uniwersalny reżyserski skurczybyk. :) Główne postaci, chociaż kreowane przez aktorów, którzy dla znawców kinematografii niemal synonimami drewna, ewentualnie aktorami jednej twarzy, mimiki, gestu to akurat tutaj obsadzeni celnie. Washington gangster, Crowe policjant, a i jeszcze Josh Brolin na poły jedno i drugie -  gęby ich pasują, potrafią się idealnie wkomponować w obraz twardych gości. Plusem oczywiście klimat czasów w których akcja się rozgrywa, lata siedemdziesiąte w kinowym wydaniu to dla mnie ambrozja i co ciekawe szczególnie upodobałem sobie te obrazy, które względnie współcześnie nagrane, a odwołujące się do tej epoki. Mam słabość i tyle, szczególnie gdy sporo standardów muzycznych w tle się pojawia, muskularne gabloty lśnią, a ich V8-ki ryczą, no i ponętne babki naturalnymi, nie plastikowymi jeszcze walorami urzekają. W takich okolicznościach polowanie na grubą rybę się toczy, kto myśliwym, kto ofiarą trudno jednoznacznie orzec. Psychologia postaci do przemyśleń daje materiał i adrenalina wtłaczana do organizmu energetycznie pobudza to ja zawsze jestem na tak! Kapitalny rzemieślnik jakim Ridley Scott nie dorównał artystom pokroju Martina Scorsese, Francisa Forda Coppoli czy Briana de Palmy, ale też dystansu do nich zbyt wielkiego nie stracił. Z miejsca gdzie American Gangster ustawiony widać doskonale Goodfellas, The Godfather czy Scarface. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj